Kilka dni temu ponownie pojechałam w okolice metra Maalbeek zobaczyć jak toczy się życie. Pierwsze moje wrażenie: jakby świat spowolnił swój bieg, wszystko niby normalnie, ale brak w tym emocji, brak werwy życia. Przy wejściu do metra stosy wiązanek i zniczy. Pobliski park świecił pustkami. Ulicą, młodziutka, indyjska matka pchała wózek z niemowlęciem, po jego obu bokach uczepione były dwie starsze dziewczynki. Trzy czarne, lśniące warkocze miarowo podskakiwały na ich głowach zgodnym rytmem, aż znikły za rogiem. Przy unijnych budynkach - uzbrojeni po zęby żołnierze. Mijam dwóch eurourzędników. Łapię strzępy rozmowy po polsku. Jest pora lunchu, przyunijne bistra i restauracje zapełniają się nieśpiesznie klientami. Jest bardzo ciepło. Wiosna nie chce czekać na zabliźnienie ran, wybucha bezwstydną kaskadą barw, soczystością zieleni. Garnie się do życia, tego życia co na chwilę zamarło o krok... Rozmawiam z ludźmi. Wczoraj sklepikarze z Grand Placu skarżyli się na straty w interesie. Mnóstwo osób anulowało turystyczne wyjazdy do Brukseli. Pociągnęło to za sobą spadek obrotów. Wagoniki metra ciągle są puste, chociaż coraz więcej ludzi jest zmuszonych korzystać z tego środka lokomocji. Mój syn udziela mi kilka dobrych rad: unikać środkowych przedziałów, mieć oczy dookoła głowy, nie słuchać muzyki bo można coś przeoczyć. Te środki ostrożności stają się powoli normą. Znam osoby, które zaczęły ukrywać swoje polsko-marokańskie przyjaźnie z obawy przed publicznym potępieniem. Poznikały zdjęcia z facebookowych ścian. - Warto korzystać z promocji: arabscy taksówkarze mają teraz bombowe ceny i wysadzają na życzenie na każdym rogu – takie makabryczne żarty krążące wśród mieszkańców to też już codzienność. Opuszczam to miejsce. Towarzyszy mi przygnębienie. Widzę je również na twarzach przechodniów. Jakby nagle wszystkim ktoś położył na ramiona jakiś niewidzialny ciężar. Jadę i zachwycam się ukwieconymi drzewami. Ciągle lubię Brukselę za wiele rzeczy. Między innymi za tę wcześniejszą niż w Polsce wiosnę. Przez otwarte okno wdycham zapach. Według mnie to kwiaty czeremchy pachną tak upajająco. Zatrzymuję się w małym centrum handlowym na obrzeżach miasta. Przy jednym z wejść siedzi młoda dziewczyna. Imigrantka. Znam ją z widzenia. Jest bardzo ładna. Spod chusty szczelnie przylegającej do czoła wymyka się niesforny kosmyk lśniących, ciemnych włosów. Świadomie wykorzystuje swój urok grając z ochroną w kotka i myszkę. Przeganiają ją stąd od czasu do czasu, bo nie wolno tu żebrać. Ale robią to bez przekonania. Dziewczyna nudzi się. Nieraz spod kilku warstw odzieży wyciąga telefon komórkowy i odczytuje wiadomości lub sprawdza portale społecznościowe. Zaczepia ludzi realizujących opłaty za parking w stojącym obok automacie. Robi to z takim wdziękiem, że mało kto jest w stanie się jej oprzeć. Jest tego świadoma i kokieteryjnie, trochę zuchwale z zagadkowym półuśmiechem zagląda ludziom w oczy. Przyciąga wzrokiem mężczyznę wychodzącego z schoppingu. Pogrążony w swoich myślach, nagle dostrzega dziewczynę. Jakby zaskoczony jej obecnością. Spogląda na nią z zaciętością i narastającym gniewem. Pchnięty nagłym impulsem, doskakuje do niej i błyskawicznie chwyta za ubranie na piersiach. Dziewczyna przerażona wbija się plecami w szklaną ścianę. - Ty tutaj żebrzesz, a gdzie oni są?! Twój mąż, twoi bracia?- napierając na nią ciałem, krzyczy dziewczynie prosto w twarz. – Produkują bomby by zabić nasze żony? Nasze dzieci? Potrząsa nią jak kukłą. Kilka osób zamarło obserwując sytuację. Cały tupet dziewczyny ulatuje, zbladła, usta jej drżą. Ktoś obok podnosi rękę by go powstrzymać. Niepotrzebnie. Mężczyzna chciał coś jeszcze powiedzieć, ale tylko bezradnie zwolnił uścisk. W jego oczach czaiła się rozpacz i ból. Bezradność. Pomyślalam, że to słowo ostatnio w kontekście brukselskich wydarzeń odmienia się przez wszystkie przypadki. Ze spuszczoną głową, roztrącając przechodniów, nie zatrzymywany, zniknął w tłumie. Nikt z nas, przypadkowych świadków zdarzenia nie patrzył sobie w oczy. Łącznie z dziewczyną. NIE ŚMIELIŚMY. Nie padł ani jeden komentarz. Rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę w milczeniu. Znajomy mówił, że jego synek zaczął się w nocy moczyć i budzi się z krzykiem. Znam ludzi, którzy spakowali w jeden dzień dobytek i wyjechali do Polski. Spotkania towarzyskie ograniczone są godzinami funkcjomowania metra, które kursuje tylko do 19.00. Wczoraj wieczorem, jakby nic się nie stało wybrałam się z koleżanka do miasta. Piłyśmy wieczorem kawę na moim ulubionym placu Sablon. Porozstawiane już ogródki kawiarniane zapełnione były roześmianą młodzieżą. Przez moment poczułam dawną atmosferę tych miejsc. Pomyślałam, że obcy jest mi strach. Wychodzę jak dawniej, zwiedzam, poznaję, chłonę z ciekawością... Tylko miasto jakby się trochę zmieniło. Jadąc do domu myślałam o Brukseli sprzed miesiąca. Zatęskniłam za tamtą: wielokulturową, beztroską, przyjazną, czasami absurdalną stolicą Europy. Dziwaczną, lecz jeszcze ciągle w miarę bezpieczną. Teraz pod płaszczykiem normalności, do której nawołują politycy króluje smutek, gniew i żal.
Nagle poczułam lęk, że nigdy już tak nie będzie jak kiedyś. Coś umarło na zawsze. Poszłam spać nad ranem. Zostałam wyrwana ze snu niezwykle sugestywnym koszmarem sennym. Śniło mi się, że szkoła mego syna stanęła w ogniu ostrzeliwana przez terrorystów. Sen – mara, Bóg – wiara. Przywołałam swoje wczorajsze myśli. Jaka byłam głupia, myśląc, że obcy jest mi lęk. Jaka naiwna i skupiona na sobie. A on właśnie ze mnie zadrwił: nagłą falą paniki zalał mnie zwierzęcy, irracjonalny strach o moje dziecko. Spojrzałam na zegarek. 7.20 Zerwałam się z łóżka, by nie pozwolić mu jechać do szkoły. Wpadłam do jego pokoju jak burza. Spał w najlepsze. Zapomniałam, że ma grypę i nigdzie się dziś nie wybiera. Spojrzałam w okno. Budził się mgliście, szary, belgijski dzień. Poczłapałam na dół po schodach zrobić sobie poranną kawę. Później wybrać się na miasto, pozałatwiać sprawy. Zachować iluzję normalności. Może wybrać się do oranżerii królewskich, własnie otworzyły sezon dla zwiedzających. P.S. W ostatnią niedzielę w Brukseli odbył się marsz przeciwko przemocy i nienawiści. Organizatorzy liczyli na około 15 tys. manifestantów. W marszu wzięło udział według różnych źródeł 2-3 tys ludzi. Społeczeństwo ma dosyć bla, bla, bla. Jest zmęczone brakiem konkretnych, zdecydowanych działań powstrzymających dalszy terroryzm Europy. Poprawność polityczna może zdaje jeszcze egzamin na politycznych salonach Europy, ale coraz trudniej znajduje sprzymierzeńców wśród zwykłych obywateli. Oni są zmęczeni. Popularność Unii Europejskiej spada w krajach nordyckich - usłyszałam dziś taki "news" w telewizji. Podobne opinie i nastroje podpatrzyłam i podsłuchałam na belgijskiej ulicy.
25 Comments
4/20/2016 10:16:29
Bardzo trafnie powiedziane, nic ująć, nic dodać, pozdrawiam...
Reply
To koniec świata takiego, jakim był przed zamachami w Paryżu u Brukseli. Coś się zmieniło, coś pękło, coś sprawiło, że iluzje roztaczane przez zniewieściałych polityków rozpłynęły się jak mgła w słońcu. To, co opisujesz pokazuje, jak propagowane na siłę , wręcz do urzygu, multi-kulti, okazało się bombą z opóźnionym zapłonem. Ni mniej, ni więcej, ale UE w kształcie i formie, jaką dotąd realizowano się kończy. Nadchodzi zmiana, ale co przyniesie, tego nikt nie wie.
Reply
4/20/2016 10:21:06
Mnie ciągle dziwi Krzysztofie, że sa jeszcze ludzie, którzy nie przejrzeli na oczy i sa całkowicie omamieni przez polityków-szaleńców. Ile trzeba jeszcze ofiar, by się oczy szeroko otworzyły... Pozdrawiam
Reply
W piatek 22 kwietnia będzie juz miesiąc po tej okrutnej katastrofie :( w tym tyg dokladnie w poniedziałek przechodziłam obok metra maelbeek pierwszy raz po katastrofie.... Widząc zamknięte wejście do metra , pelno kwiatów zniczy cos we mnie pękło zrobilo mi się cholernie przykro widząc to poczułam w środku taki bol i przygnębienie ... Smutny widok i tak sobie pomyślałam kurczę przeciez ja wiele razy z moja mala rodzina jeździliśmy przez ta stacje metra do Ikei dość często właśnie w godzinach tych co doszlo do tragedii bo zawsze wybieraliśmy te godziny gdzie mniej w miare osób juz jedzie ale na cale szczęście tego dnia 22 marca byliśmy w domu i nie mieliśmy nigdzie wyjść jedynie na spacer .... Hmm.... Unikanie środkowych wagonów metra ? Nie wiem czy to dobry pomysł bo taki terrorysta może wsiąść do każdego i sie wysadzić tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć ... Nie słuchać muzyki? Dobra i cenna rada . Ja zawsze jak.gdzies szlam czy jechałam sama słuchawki w uszy głośno muzyka a teraz ? Teraz lepiej miec wytężony słuch i oczy otwarte szeroko :( a Bruksela chyba na dlugo po zostanie smutnym miastem gdzie ruch uliczny pieszych zmniejszył sie jest to widoczne gołym okiem . Marsz który odbył sie w niedziele? Takie marsze nic nie dadzą ...:( tak samo malowanie kreda ... A i szkoda ze juz wojsko przy wejściach do tuneli metra nie stoją :( niby stopień 3 wciąż trwa a i tak karzą zyc normalnie ludziom jakby tego zagrożenia wcale by nie bylo - a sie mylą , mylą i to bardzo mocno ... Pani Agnieszko wspaniały wpis zreszta jak każdy inny napisany przez panią :) pozdrawiam :)
Reply
4/20/2016 10:19:17
Dziękuję za taki mądry, wyczerpujący wpis... Ponoć logika tych zbrodniarzy, bo inaczej ich nie można nazwać, polega na spektakularnych zamachach z dużą ilością ofiar, dlatego bardziej "ekonomicznie" z ich punktu widzenia jest się wysadzić posrodku składu, aby siła rażenia była większa... Ale, czy ich działanie podlega jakiejkolwiek logice... Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam
Reply
Manifestacje, lajki, hasełka, czy zmiana zdjęcia profilowego to dość marny protest, czy walka przeciwko temu całemu złu. Zastanawiam sie, czy ludzie w końcu będą mieli dość bezradności władzy, a raczej niechęci do ich jedynie poprawnego politycznie działania i sami wezmą sprawy w swoje ręce. Czytałam, że Turcja jednego z braci odpowoedzialnego za ten zamach przekazała Brukseli jako terrorystę, ci jednak puścili go wolno. Ponoć nie potrafili nic stwierdzić. Smutno się czyta co piszesz, nigdy nie wiadomo, gdzie znowu uderzą. Jak żyć, gdy nie wiesz, czy bezpiecznie możesz pojechać na wakacje, załatwić sprawunki w centrum miasta, czynz radością przeprowadzić się do metropolii. Ja nie chcę takiego swiata!
Reply
4/20/2016 10:46:23
No własnie, niby "normalne życie" a przypruszone marazmem. To nie jest życie na sto procent. Mnie też smiesza te zewnętrzne, marne wyrazy sprzeciwu. Pozdrawiam
Reply
Julia K
4/20/2016 12:00:56
Bardzo obrazowo to opisałaś, aż usłyszałam tę ciszę tam pod centrum handlowym.
Reply
4/20/2016 12:03:49
Tak... Jeszcze do niedawna głosiłam haslo, że mimo wszystko zyjemy w najlepszej, najbezpeczniejszej części świata. Dziś już nie byłabym tego taka pewna... Pozdrawiam
Reply
Julia K
4/20/2016 12:04:21
No i wyszło kilka komentarzy. Za każdym razem dostawałam informację o błędzie. Jeśli możesz zredukuj :)
Reply
4/21/2016 09:49:26
Nie martw się, tez dopiero się tutaj rozeznaję w funkcjonowaniu tej mojej nowej strony :) jeszcze nie nauczyłam się redukować komentarzy :) dojdę do tego, buziaki
Reply
4/20/2016 12:23:13
W ubiegłą niedzielę wybraliśmy się z RR do pobliskiego miasteczka. Idąc do stacji metra zobaczyłam kilka małych samolotów krążących wolno na niebie.Te samoloty co chwila się pojawiały i znikały. W czasie przesiadki utknęliśmy na jednej z małych stacyjek. Pociągi miały opóźnienia, komunikaty przeganiały ludzi na inne perony. Przyjeżdżały różne pociągi w różnych kierunkach tylko nie nasz. Po około godzinie przyszło mi do głowy, że być może gdzieś w pobliżu doszło do zamachu, a my o tym nie wiemy. Zajrzeliśmy w swoich telefonach do wiadomości. Ale nie... nic się nie wydarzyło, a przynajmniej nic nie podano. W końcu przyjechały nasze wagoniki...
Reply
4/21/2016 09:50:57
Życie zaczyna być w jakiś sposób absurdalne Różo... Pozdrawiam serdecznie
Reply
Ela
4/20/2016 20:08:28
Strach przed zamachami szerzy się coraz bardziej, za dużo ucierpieli niewinni ludzie i teraz trudno zaufać nieznajomym.
Reply
4/21/2016 09:51:55
To już epidemia strachu, ale trudno się dziwić.
Reply
4/22/2016 16:07:53
Tez jeszcze nie latałam po zamachach i nawet nie o strach tu głównie chodzi (chociaż przyznaję, nieswojo bym się czuła, gdybym musiała korzystać z lotniska w Zaventem), a bardziej o te niedogodności związane z odprawa, kolejkami, drobiazgowym sprawdzaniem. Oczywiście, akceptuję to jako niezbędne środki ostrożności, szkoda tylko, że do tego doszło w dzisiejszym świecie... Pozdrawiam
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|