Córa marnotrwna powraca.Mogłabym wiele się tłumaczyć, ale na nic to się nie zda, po prostu miałam wakacje od samej siebie. Coś się porobiło i organizm musiał odpocząć, nasmarować śrubki i zębatki, by - znów zatrybiły. Krótko mówiąc nie chciało mi się chcieć, choć bardzo się nad sobą pastwiłam i zmuszałam. Ale sami wiecie; z niewolnika - nie ma pracownika. A organizm, Bogu dzięki sam wie, co dla niego najlepsze i broni się jak może przed naszym ambicjonalnym podejściem do nas samych. Z organizmem kłócić się nie zamierzam. Bezwiednie poddałam się jego woli. Uciekłam w filmiki, które zaczęłam nagrywać, odkąd syn wspaniałomyślnie zapoznał mnie ze zdobyczami technologii w tej dziedzinie. Niżej jest wtyczka do You Tube, która Was tam przekieruje, byście mogli popatrzeć na efekty moich wypocin. Odpoczęłam od siebie i świata, Wy ode mnie - też. Pora wracać i pisać, samo się nie zrobi. Więc zdmuchuję pył z klawiatury i jadę z tematem! (A wiele ich czeka w kolejce) Okna - jak oczy.Zaczęło się od zdjęcia cudzych okien jakie wstawiłam na FB. Moja intencja była taka, że cudze okna są inspiracją dla mnie jako pisarki, dla mnie jako człowieka. Lubię zaglądać w obce okna, (tak jak w obce twarze), nie po to, by przez pryzmat tego co za nimi widzę poddawać surowej ocenie ich właścicieli, ale po, to by to co widzę - było punktem wyjścia do snucia historii, stawiania hipotez, ćwiczenia wyobraźni. Ale niefortunnie użyłam słowa: "oceńcie", co te okna moga mówić o mieszkańcach tego domu I tu się miało za chwilę okazać, że dobrymi chęciami piekło brukowane. I to co ja mam w głowie nijak ma się do tego co widzą inni. Pierwszy komentarz był bezlitośnie jednoznaczny: "Umyj okna!" Później już było tylko gorzej. Komentatorzy narzekali na podglądaczy, że nie czują się dobrze pod obstrzałem ludzkiego ciekawskiego wzroku, że to nieładnie włazić z butami w czyjeś życie. Tu zdecydowanie zaoponowały G. i M. przytomnie zauważając, że skoro ktoś nie zawiesza firanek, zasłon, czy rolet i jego życie jest widoczne jak na dłoni, to chyba nie ma nic do ukrycia i nie krępuje go swoisty ekshibicjonizm (Tutaj nastąpiła rozbieżność zdań z moim własnym mężem: ja uwielbiam puste okna, nie krępuje mnie wzrok przechodniów, mój mąż szczelnie zasłania zasłony - ceni sobie ponad wszystko swoją intymność). To podobnie jak z Facebookiem. Ludzie dzielą się z całym światem najbardziej intymnymi szczegółami życia swojej rodziny, a później pałają świętym oburzeniem, że ktoś im w życie włazi! Ale jak nie włazić, skoro drzwi na oścież zachęcająco otwarte. O braku konsekwencji! Ale wracajmy do meritum. Po prostu zawrzało pod niewinnym zdjęciem! Ludzie pisali o ocenianiu innych, jak o przestępstwie. A przecież robimy to codziennie każdego dnia przeglądając zdjęcia w necie, wydając swoje opinie pod niektórymi wpisami na Facebooku itp. Ba! Pierwsze kilka sekund patrzenia na drugą osobę owocuje oceną, choć czasami podświadomą i często niesprawiedliwą. Ile razy słyszeliście: "Temu źle z oczu patrzy! Ja się znam na ludziach!" Ile razy byliśmy zawstydzeni gdy okazało się, że ktoś komu wystawiliśmy w myślach cenzurkę okazywał się zupełnie innym człowiekiem, za jakiego go braliśmy. Nie oszukujmy się! OCENIAMY INNYCH NIEUSTANNIE! Wiem, że to mało szlachetnie brzmi, ale tak jest. Nawet Ci, którzy myślą, że nie oceniają. Ważniejsze jest od oceny, pierwszego wrażenia - co z tym robimy? Czy naszą ocenę poddajemy weryfikacji, czy przyklejamy łatkę na wieki? Dajemy sobie prawo do błędu, czy krzywdzimy brnąc w pierwsze nieprawdziwe skojarzenia? Ale wracamy na nowo do naszych nieszczęsnych okien. No więc czytałam z wypiekami na twarzy nowe komentarze. I z każdym kolejnym coraz szerzej otwierałam ze zdumienia oczy.Bo ja nie widziałam w tych oknach brudu, czy nieporządku. Zachwyciły mnie... książki, pewna nostalgia tego obrazu. (Chociaż z perspektywy czasu zaczynam powątpiewać, czy widziałam w oknie książki, czy były wytworem mojej wyobraźni bazującej na niewyraźnych kształtach, chodzi o to pierwsze zdjęcie okna) Okna - oczy duszy tego domu. A dusza piękna - bo oczytana... - pomyślałam... Dosłownie takie było moje pierwsze skojarzenie. Ale dzięki temu, że poddałam to zdjęcie, OCENIE innych, spadły mi klapki z moich własnych oczu i zeszłam na ziemię, mocno o nią opierając stopy... Pomijając odpowiedzialność za trafnie dobierane słowa, która mnie jako osobę publikującą szczególnie dotyczy, pomyslałam: Jak dobrze, że chroni mnie pewien rodzaj upośledzenia, ktory sprawia, że widzę w życiu tylko to co pragnę zobaczyć (I słyszę też, już mi pewien laryngolog to powiedział). To mój bufor ochronny, ktory oddziela mnie od ciężaru gatunkowego życia. A życie, jak wiecie potrafi cholernie dać się we znaki. Moje szaleństwo patrzenia na świat przez swoiste różowe okulary, bez rozkładania go na detale, jest izolacją. Wiem, że to niekoniecznie czyste okna świadczą o wartości człowieka, jak również nie marka samochodu odzwierciedla stan umysłu, a także posiadania! Widywałam milionerów chodzacych boso i biedaków zapożyczających się by jeżdzić autem, mającym odzwierciedlać ich poziom. Ale powrócmy do mego szaleństwa nieświadomości życia. Tak je nazywam. To piekna sprawa! Jest ono izolacją, gdy następuje nagła zmiana dekoracji i człowiek wszystko traci. Jeśli skupialiśmy się tylko na fasadowości życia, na czystych oknach, czy pięknych samochodach, ciężko będzie wrócić do równowagi. Pielęgnuję moje szaleństwo we mnie. Ono nieraz ochroniło mnie przed bolesnym potłuczeniem dupy, gdy zostawałam bez centa przy duszy, bo i taki sytuacje w naszym życiu bywały. Dlatego niegroźna mi zmiana statusu. Potrafię hodować marchewkę by przeżyć, ale też lubię jadać w dobrych restauracjach, gdy mnie na to stać. Wiem, że moje błogosławione szaleństwo, ktore noszę w sercu niejednokrotnie ocaliło mnie przed depresją braku środków i epidemią zarozumiałości, gdy mi się polepszało. I cieszę się, że nie widzę naderwanych firanek w oknach, a nawet jeśli je widzę, to są one tylko nieznaczącym tłem do barwnych opowieści życia. Moje szaleństwo sprawia, że mam gdzieś brudne, czy czyste okna, to czy nosisz torebkę od Armaniego, czy sama wydziergałaś ją na drutach. Czy rozmawiam z hrabiną, czy z panią co zamiata ulice. Gdybym w pierwszej chwili myślała o tym kim jesteś lub na kogo wyglądasz, być może zabrakłoby mi odwagi by zrobić pierwszy krok i straciłabym szansę poznać kogoś jedynego w swoim rodzaju. Ważne, byśmy sobie mieli coś istotnego do powiedzenia, przekazania. Ważne, że Twoja twarz mnie zainspiruje do napisania nastepnego opowiadania niosącego przesłanie, lub utrzesz mi nosa trafną uwagą, gdy zdemaskujesz rodzące się we mnie ziarno zarozumiałości. Pamiętaj, czystość okien nie jest najważniejsza w życiu.
Bynajmniej nie dla mnie. ale zdaję sobie sprawę z tego, że jestem Wariatką! Opętańczo Szczęśliwą Wariatką. Nie musisz brać ze mnie przykładu. Kontakt ze mną może grozić zarażeniem śmiertelną chorobą - naiwnego umiłowania świata! Lepiej trzymaj się ode mnie z daleka.
7 Comments
10/3/2016 21:26:38
"I cieszę się, że nie widzę naderwanych firanek w oknach, a nawet jeśli je widzę, to są one tylko nieznaczącym tłem do barwnych opowieści życia."
Reply
Nie boję się tego wirusa....
Reply
Agnieszka
10/4/2016 22:21:55
Basieńko i znów przybij mi piątkę! Identyczna filozofia zycia :)
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|