Aga Korzeniewska - skuteczny copywriting emocjonalny - z wartościami
  • Główna
  • Copywriting usługi
  • OFERTA USŁUG I PRODUKTÓW
    • WARSZTAT - MONTAŻ FILMIKÓW NA SMARTFONIE
  • OFERTA DLA KOBIET
  • MOJE MEDIA
  • Opinie o książkach
  • Media
    • Migrujące ptaki
    • halopolonia.tvp.pl - wywiad z Agnieszką Korzeniewską
    • Wywiad TVP3 Lublin "Afisz"
    • TVP Bialystok: STREFA KSIĄŻKI
    • TVP Polonia: Promocja książki "W deszczu tańcz!"
    • bialystok.tvp.pl - wywiad z Agnieszką Korzeniewską w poranek z TVP
    • halopolonia.tvp.pl - Agnieszka Korzeniewska - pisarka, autorka książki ”Zabiore cie jesienia do Brukseli”
    • radiopodlasie.pl - Rozmowa z Agnieszką Korzeniewską o książce „Zabiorę Cię jesienią do Brukseli”
    • wysokomazowiecki24.pl - "Zabiorę cię jesienią do Brukseli" – wywiad audio z Agnieszką Korzeniewską
    • Siemiatycze.pl - PISARKA WRÓCIŁA DO KORZENI
    • radiokolor.pl - "W DESZCZU TAŃCZ" - audycja radiowa
    • haloextra.pl - "Dwie strony emigracji – rozmowa z Agnieszką Korzeniewską"
    • Gazetka.be - "Zabiorę Cię jesienią do Brukseli"
    • obcasypodlasia.pl - "Tu już mnie nie ma, tam jeszcze istnieję"
    • dojrzalejestpyszne.com - "Jaka Jest Agnieszka Korzeniewska?"
  • Blog copywritera
  • Z życia copywritera - blog
  • Moje ceny
  • O mnie
  • FILMIKI WIDEO
  • TWOJE KURSY ONLINE
  • Moje książki
  • social media dla kobiet po 40
  • Blog social media dla kobiet 40 plus

Na językach.

5/29/2016

36 Comments

 
Picture
Znalazłam w necie taki oto tekst. Dosyć często można się na niego natknąć ostatnimi czasy. Przytoczę go w całości, bo nie sposób z nim się nie zgodzić. 
​"Przez całe życie, niewątpliwie przewinie się wokół nas masa ludzi.

Niektórzy pobędą w nim chwilę, inni dwie, może pięć. Rok, trzy lata, osiem, dziesięć, piętnaście. Niektórych poznamy przypadkiem, innych w przysłowiowej "biedzie" lub w wyniku sytuacji prowadzących do tego w skutkach.

Jedni jak drzazga wbiją się nam w serca, umysł, wątrobę. Inni - dadzą w kość. Będą i tacy, którzy podarują nam cały szereg pięknych chwil miłych do wspominania, a jeszcze milszych do przeżycia. Zagnieżdżą się w danym stopniu zażyłości, obiecają swoją obecność, by zaraz zniknąć jak wytarty szmatką kurz. Inni staną się takim kurzem, jednym z tych gromadzących się za łóżkami i szafami, który w końcu sami wytrzemy przy sezonowych porządkach.

I nieważne jakie uczucia obudzi w nas taki człowiek, zawsze wniesie do naszego życia jakąś naukę, lekcję, refleksję. Ludzie uczą i dlatego są cenni. Nawet ci, którzy nie są wiele warci."
​

Dziś chcę się skupić na bohaterach drugiego planu spektaklu naszego życia. Na ludziach, których określa się mianem "blogosławieństwa w przebraniu" (LifeArchitect) To Ci co się tą przysłowiową drzazgą wbijają w wątrobę, czy serce. Zaistnieli, pojawili się na chwilę, krwi utoczyli, dziurki nie zrobili, albo zmasakrowali nas tak słownie, że ledwie się pozbieraliśmy do kupy, a niektóre rany jeszcze krwawią. I odeszli. Po latach nieraz dopiero zrozumiemy, że byli naszym błogosławieństwem, pojawili się, by czegoś nas nauczyć, zahartować, przestrzec... 

Ale ja o jeszcze innym rodzaju "błogosławieństw" w naszym życiu chciałabym wspomnieć. O tych, co nie są wiele warci i nawet nie znamy czasami ich imion. Każdy z nas spotkał ich na swojej drodze. O ludziach, którzy zachwiali naszym światem, poczuciem wartości, mimo, że nie widzieliśmy ich nigdy w życiu i prawdopodobnie nigdy nie spotkamy. Przed tymi najtrudniej się bronić. Mówię o narastających w cyberprzestrzeni: agresji, "hejcie", plotce wirtualnej, masakrującej krytyce, trollowaniu... Wszystko to zjawiska ostatnich lat i nie znam osoby, która istnieje w sieci i nie spotkała się do tej pory z tym niszczącym zjawiskiem. 

Ustalmy coś na początek. Nie jesteśmy nietykalni. Ktokolwiek w jakiś sposób postanowił zaistnieć w internecie (choćby jednorazowo, lub sporadycznie) staje się osobą publiczną. I musi się liczyć z konsekwencjami tego statusu. 

Wszyscy jesteśmy osobami publicznymi, tylko róznimy się skalą popularności :) A co za tym idzie, róznimy się stopniem zagrożenia hejtem. Zła wiadomość jest taka, że, "nienawiść w sieci jest równie łatwa, co popularna" i najczęściej, równie bezkarna... Natomiast dobra wiadomość brzmi: Tylko spokój może nas uratować. 
​
​Jak to? Ano - tak to. Czytajcie dalej. 
Picture
Któregoś razu wchodzę na facebook i co widzę? Ataki na jedną z osób parających się w pewnym sensie, nazwijmy to, rekodziełem. No bo ktoś tam, coś tam zamówił i mu się nie spodobało. Czy miał prawo skrytykować? Oczywiście! 

Skrytykować TAK, ale nie zgnoić. Zadziwające w przytoczonym przypadku była reakcja innych użytkowników forum. A może własnie nie zadziwająca, a typowa. Po pierwszym "hejcie" posypały się inne, co jeden to lepszy, co jeden to bardziej wyszydzający. Kolczaste koło jakiejś irracjonalnej nienawiści nabierało rozpędu, aż wkrótce ciężko było je zatrzymać. Obelgi obrastały plotką, złą sławą, krzywdzącymi opiniami. Byłam przerażona wątpliwą kreatywnością uczestników dyskusji. Pomyślałam, że jakieś jednostkowe ataki trolli na początku mego blogowania, to niewinna bułka z masłem wobec wirtualnej nagonki, której stałam się przypadkowym świadkiem. Nieliczni śmiałkowie, ktorzy starali się stanąć w obronie pokrzywdzonej, padali taką samą ofiarą wyzwisk i wyrafinowanych epitetów. Zaangażowanych w dyskusję internautów ogarnęła jakaś schisofreniczna gorączka pogardy. Taplali się w niej, upajali się nią, posycali atmosferę, przechodzili samych siebie. Zastanawiałam się, czy przpadkiem nie śnię...

A cyberprzestrzeń cierpliwa jest... Wszytko zniesie, wysłucha... 
Tylko ludziom czasami nerwy nie wytrzymują. Wrażliwość jest zbyt wielka, a siła wytrwania zbyt mała. 
Ile to już żyć (tak, żyć) padło ofiarą takich wirtualnych nagonek... 

Łatwo z hejterem, opluwaczem, plotkarzem zawistnikiem walczyć nie jest. 
Bo hejter, to niestety stan umysłu. 

A sieć ma to do siebie, że każdy może mówić co chce i gdzie chce. I jak powiada jedno z przysłów: "Zanim prawda włoży buty, to plotka już obleci cały świat". 

Więc co robić? Jak żyć???

Odpowiedź jest tyleż prosta, co trudna. Ale przecież najprostsze rozwiązania są najskuteczniejsze.

Ignorować. Przeczekać. 
Z moich obserwacji wynika, że to najlepsze lekarstwo na toczącą się zarazę. Internet jest bombardowany taką ilością informacji, że jutro, pojutrze - za tydzień, nikt (oprócz Ciebie) nie będzie pamiętał o przykrym incydencie. 
Nic więcej nie można poradzić. Twoja reakcja obronna, próby wytłumaczenia, są jak woda na młyn złym językom, które w grupie rosną w jakąś zatrważającą siłę... Ta potrzeba publicznego linczu jest przerażająca... 

Oczywiście, jeśli internetowa obmowa czy kpina toczą się na Twoim podwórku (blog, strona internetowa, profil FB), możesz je ukrócić bezceremonialnie wykasowując obraźliwe treści. Ja tak robię, jeśli ktoś próbuje obrażać moich internetowych gości. Gdy "tyka" mnie, nie jest to dla mnie takie straszne. Znam swoją wartość, a w wielu ogólnych tematach, Bogu dzięki nie muszę miec racji i co za tym idzie, nie mam zamiaru nikogo przekonywać. Ale od moich gości wara! Łapy precz! I języki. 

I jeszcze jedna dobra wiadomość. Musicie zrozumieć, że komentarze świadczą nie o Was, lecz o komentujących. I mądrzy ludzie na podstawie takich postaw, sami wyciągną wnioski. A na głupich - nie powinno Wam zależeć. To co oni sądzą na Wasz temat, nie powinno należeć do Waszego biznesu.
Róbcie dalej swoje, najlepiej jak potraficie!
Picture
36 Comments

Chronos i Kairos. Który z braci jest Twoim przyjacielem? 

5/26/2016

10 Comments

 
Picture
​Jak dobrze, że jesteście! Wiem, że bardzo dawno mnie nie było. Samej z sobą jest mi z tego powodu strasznie niedobrze. Mam Wam baaardzo dużo do opowiedzenia, wiele refleksji ciśnie się na usta. Znacie to uczucie, gdy spotykacie przyjaciela po latach i skacząc z tematu na temat, nie możecie się nagadać? Dzisiaj u mnie będzie podobnie. Chaotycznie! Ale przejdziemy przez to razem i znów harmonia zawita w moje blogowe progi. 
Myślisz, że żyjesz sobie tak spokojnie, jednym rytmem? O nie, mój drogi/ moja droga! Naszym życiem nieprzerwanie rządzą dwa czasy. Chronos i Kairos. Już kiedyś pisałam na starym blogu o tych dwóch braciach. Chronos, to wariat, który nie daje nam odetchnąć i pogania niecierpliwie. Kairos - to niedościgniony wzór, kraina obiecanego spokoju, coś za czym tęsknimy. Mówiąc prościej. Tkwimy w chronos: terminy, obowiązki, powinności, kalendarze...  ("Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam!"), a tęsknimy za kairos.
Dwuwymiarowy świat. Nasz swoisty martrix...

Boleśnie to odczuwam na własnej skórze, gdy jadę na krótko do Polski, próbując pogodzić sprawy zawodowe, z rodzinnymi i towarzyskimi. Mission Impossible! Jak ostatnio. Oto mała scenka.

Po długiej podróży samochodem wchodzę do domu. Muszę tu nadmienić, że Polska nie wita mnie uroczym majem, jak się tego naiwnie spodziewałam, jeno pluje mi w twarz lodowatą mżawką i późnojesiennym chłodem. Plany o zanurzeniu się w ciepłej i przyjaznej odchłani kąpieli po 1500km jazdy też spalają na panewce. Awaria ogrzewania, co oznacza, że ani dziś, ani w najbliższych dniach (długi weekend) wody ciepłej nie będzie. Wchodząc ociężale po schodach na górę, gubię po drodze fragmenty garderoby: jeden but, drugi but, kurtka ląduje gdzieś na poręczy, jedna skarpetka, druga skarpetka, spodnie ciskam w kąt...  
Osiągnęłam własnie ten moment rezygnacji, gdy jest mi wszystko jedno. Odpalam komputer i w tym samym momencie świta mi genialna i prosta zarazem myśl! Schodzę na dół, nastawiam na gazie gary z wodą, jak niegdyś we wczesnym dzieciństwie, gdy w domu aby się umyć, trzeba było czerpać wodę ze studni i grzać ją w wielkich garnkach na kaflowym piecu, przez babcię nazywanym: angielką...

​Aż tak wielkich garnków nie posiadam, więc wyciągam to co mam i odpalam wszystkie cztery palniki. Robię niewiarygodną liczbę kursów z kuchni do łazienki: pierwszy, drugi, dziesiąty... dwudziesty... A w międzyczasie: klik, klik, klik-klik... Cieszę się jak dziecko, że ja w ogóle, tę wodę mam. Z rozkoszą się w niej w końcu zanurzam. I smakuję ją, wyleguję się w niej. Wydzielam sobie przyjemność. Zostawiam trochę, by móc spłukać włosy... Brakuje tylko mimozy w szkle... Ale skąd wziąć o tej porze i w tych okolicznościach szampana z sokiem pomarańczowym? Bardziej realna wydaje się "przykitrana" gdzieś w starym kredensie naleweczka na pigwie. Ale nie chce mi się opuszczać przyjaznego środowiska domowego spa... Odpuszczam...

Cenna chwila, gdy wbrew wszystkiemu zanurzam się w kairos...
Niedzielą ciągle jeszcze włada bardziej przyjazny z braci... Kairos. W całości poświęcam ten dzień rodzicom, obu mamom i tacie. Niech czas bezwolnie kapie. Nie spoglądam na zegarek, telefon wrzucony gdzieś na dno torby. Wyciągam go tylko po to, by zrobić kilka zdjęć... Chwilo trwaj...

Nazajutrz jednak dopada mnie chronos. I daje do wiwatu!

Pędzę z rana do Góry Puławskiej, Mylę drogi. Nadrabiam objazdy, gaz do dechy. Spotykam się z Joasią (Jane Jane), nocujemy u Jej Mamy, z której gościnności korzystam już kolejny raz. We wtorek muszę być o 8,00 w Radio Puławy (nie mogę się spóźnić, bo audycja jest na żywo), w południe - spotkanie w bibliotece w Puławach (I tu i w Górze Puławskiej spotykam wspaniałych ludzi!), o 16,00 jesteśmy już w Radio Lublin i na wieczór dobijam do domu. Po drodze kupuję pomarańcze... 
Picture
Picture
Picture
Pozostawiam za sobą wszystkie: "muszę", "nie mogę", "powinnam"...
I znów odkręcam kurki z gazem, grzeję wodę i kursuję z garami do łazienki i z powrotem.
I znów zanurzam się w miękkiej odchłani... Kairos. Jem pomarańcze i wrzucam niedbale skórki do wody.
Bawię się chropwoatymi łódeczkami. Woda pachnie lawendą, olejkiem, cytrusami... Spokojem... świętym spokojem...
Picture
Ale noc jest stanowczo za krótka. 6.50 rano stoję już karnie przed drzwiami gabinetu dentystycznego. Jak chcę to potrafię! Moja dentystka, a zarazem przyjaciółka jest w ciężkim szoku, bo jestem nawet wczesniej od niej! Wprost z fotela, z obolałą szczęką pędzę do Białegostoku, do Radio Białystok, gdzie poznaję kolejną fantastyczną osobę i kolejną Dorotę w moim życiu. Po wyłączeniu mikrofonów nie możemy się nagadać, zanim odprowadzi mnie do wyjścia, jesteśmy już na "ty". Popołudnie to kolejne spotkania i gdy już tego się nie spodziewam, wkracza... kairos...

Nie mogę nagadać się z Dorotą K, która przyjechała do mnie wprost po pracy. Jest bosko. Świat zwolnił i przytrzymał w kadrze... Czuję smak tej przyjaźni, jak smak babki ziemniaczanej, podlaskiej, smakuję i celebruję każdy kęs. Dorota odprowadza mnie na spotkanie firmy Collagen Colway, której jestem gościem. Zaprosiła mnie Małgosia Laskowska-Kosiak. Spędzam miłe chwile w gronie kobiet i nielicznych mężczyzn. Wesoło, kreatywnie, świadomie. 
Picture
Picture
Chętnie zostałabym dłużej, ale muszę nazajutrz wracać do Belgii (czwartek), bo w piątek muszę być w ambasadzie.
(Czy ja dwukrotnie powiedziałam: MUSZĘ???) 

Zanim wyjadę, z rana odwiedzam najbliższych, robię sprawunki, załatwiam niezbedne sprawy, wpadam do Karoliny - kosmetyczki. Niemalże przemocą wbija mnie w fotel, by choć z grubsza doprowadzić mnie do ładu (Jestem straszliwą ignorantką w sprawach pielęgnacji urody, moimi sprzymierzeńcami jest mydło i woda, to wszystko.) Na szczęście moim koleżankom leży na sercu mój wizerunek i potrafią być w tym względzie bardzo upierdliwe w stosunku do mnie. I chwała im za to! Dzięki Karolina. 
Picture
Wracam do Brukseli bez odpoczynku i praktycznie większych postojów. Na szczęście, obok mnie jest Madzia. Przez całe Niemcy śpiewamy by nie usnąć. Przerobiłyśmy cały repertuar z lat 80 i dalej. Przekraczając granicę Holandii skrzeczałyśmy już jak stare drzwi na zawiasach. W Belgii postradałyśmy zupełnie głos..

Gdy wracam do swoich, przeganiam precz chronosa. Nie chcę go znać przez jakiś czas. Mój organizm broni się przed nim. Zanurzam się w kairos. I przez jakiś czas zupełnie nic nie robię, nawet z rzeczy, które powinnam. Nie... To nie tak... Robę. To co CHCĘ. Uprawiam 'nicnierobienie" (to wbrew pozorom też sztuka), gotuję, celebruję, dogadam chłopakom bez poczucia krzywdy, doglądam kwiatów, nie żałuję Tośkowi spacerów... A do komputera nawet nie chce mi się zaglądać...

Przepraszam wszystkich, których nie zdążyłam odwiedzić, do których nie zdążyłam napisać... 
Ale każdy, kto żyje w CHRONOS to zrozumie, inni, którzy mają ten przywilej, że czas im leniwie kapie przez palce i tak nie zrozumieją moich argumentów. Ale wiem, że odłożone rozmowy, nieprzespane, przegadane noce, nie uciekną. Bo wolę moim przyjaciołom dać mniej, ale bardziej cennego, świadomego czasu... I wiem, że kairos mi w tym pomoże. 

A Ty potrafisz wyrywać pośpiechowi, obowiązkom cenne kęsy świadomego odpoczynku?
Jak to robisz? Może zdradzisz mi skuteczną metodę? 

Wiele specjalistycznych książek podpowiada, jak osiągnąć poziom idealnej równowagi. Do wielu podchodzę z przymróżeniem oka, bo każdy z nas jest indywidualistą i nie ma uniwersalnej recepty, dobrej dla wszystkich. Ale zawsze można kilka pomysłów zaadaptować na swoje potrzeby. 
Powiedz mi jak często zdarza Ci się stosować do poniższych zaleceń? 
Zrobiłam ten test, pół żartem, pół serio. Sporo z wymienionych rzeczy stosuję w swoim życiu, ale niektóre z tych zaleceń  są dla mnie niewykonywalne (jak np. pójście spać o godzinie 21.00)

Oto zalecenia dobrego życia (znalezione w internecie) Zostawiam Cię z nimi sam na sam:

Bądź wdzięczna.
Spędź godzinę dziennie w samotności.
Zaczynaj i kończ dzień refleksją, modlitwą lub medytacją.
Upraszczaj życie.
Utrzymuj porządek w domu.
Staraj się o realne terminy.
Nie obiecuj gdy nie możesz dotrzymać.
Miej zawsze dodatkowe pół godziny na to co robisz.
Twórz spokojną atmosferę w pracy i domu.
Kładź się do łóżka o dziewiątej dwa razy w tygodniu (!)
Miej zawsze przy sobie coś interesujacego do czytania.
Oddychaj - głęboko i często.
Poruszaj się - chodź, tańcz, biegaj, uprawiaj sport, który lubisz.
Pij dużo czystej, źródlanej wody.
Jedz tylko wtedy, gdy jesteś głodna.
Jeżeli ci nie smakuje, nie jedz.
Bądź zamiast robić.
Jeden dzień w tygodniu przeznacz na odnowę i odpoczynek.
Częściej się śmiej.
Dogadzaj zmysłom.
Zawsze wybieraj wygodę.
Jeśli czegoś nie lubisz, zyj bez tego.
Pozwól Matce Naturze zadbać o ciebie.
Nie odpowiadaj na telefony podczas obiadu.
Przestań starać się dogadzać wszystkim.
Zacznij dogadzać sobie.
Trzymaj sie z daleka od ludzi nastawionych negatywnie do życia. Malkontentów.
Nie trwoń swoich cennych bogactw: czasu, twórczej energii, emocji.
Dbaj o przyjaźnie.
Nie bój się swoich pasji. 
Podchodź do problemów jak do wyzwania.

Szanuj swoje aspiracje.
Wyznaczaj cele możliwe do osiągnięcia.
Nie oczekuj niczego.
Rozkoszuj sie pięknem.
Ustal granice.
Na każde "tak" niech będzie też " nie".
Nie martw się, bądź szczęśliwa.
Zamień bezpieczeństwo na pogode ducha.
Dbaj o duszę.
Pielegnuj marzenia.
Okazuj miłość każdego dnia.

Szukaj prawdziwego ja, aż je znajdziesz.
Picture
10 Comments

Filozofia STOP i całkiem inne parkowanie.

5/12/2016

27 Comments

 
Picture
Jakiś czas temu dopadły mnie wakacje – przed wakacjami. Na szczęście po okresie wielkiego rozleniwienia wraca do życia dawna: Ja. I bierze leżące odłogiem sprawy w swoje łapki. Z tego co się zorientowałam, takie „zawiechy” nie są obce innym ludziom. Jaka ulga! To egoistyczne, ale łatwiej cierpi się w towarzystwie.
Gdy mnie dopada marazm staram się wprowadzić w życie program STOP, zaczerpnięty z jednej z książek Reginy Brett. Polega to na tym, że pilnuję się by nie być (S) samotna, (T) trudna w obyciu, (O) osłabiona, (P) przemęczona.
I Wam radzę Wam serdecznie, gdy dopada Was szeroko pojęta niemoc, ratuj się kto może za pomoca STOP.

W ramach tej akcji zaczynam; parkowanie i bynajmniej nie chodzi tu o prawidłowe ustawienie auta. Parkowanie – to dla mnie natarczywe, radosne, namiętne molestowanie przestrzeni zielonych miasta. Robimy to razem z Tośkiem.
A mamy duże pole do popisu, bo zieleni to akurat w Brukseli nie brakuje!
Mało kto zdaje sobie sprawę, że jest to jedna z najbardziej zielonych stolic Europy. Wiem, że trudno to sobie wyobrazić, stojąc na brukselskim bruku, będąc otoczonym przez ciasny rząd przylegających do siebie kamieniczek. Ale wystarczy zajrzeć do kryjących się między nimi ogrodów. Aż kipią zielenią!

„Parkowanie” to skuteczna dawka leku na moje dolegliwości egzystencjonalne.
Jego rodzaj uzależniam od ilości posiadanego czasu oraz rozmiarów kornika, toczącego mój umysł i ciało – chandry.
Picture
Są to wyprawy do małych parczków, wielkich parków, skwerków, czy lasów – otaczających Brukselę.
Zachwycające dla mnie w tym mieście jest to, że idąc ulicą nie przeczuwasz nawet, że po przekroczeniu bramy kamienicy możesz znaleźć się w wewnętrznym, uroczym parku. Gdzie nie dochodzi gwar miasta, czas przystanął,a ludzie są jakby spokojniejsi. I czujesz się przez chwilę jak Alicja po drugiej stronie lustra. I gdyby tak jeszcze nie istniały czasomierze...

Zwłaszcza teraz, gdy ciągle jakimś nerwem czai się w człowieku strach i pamięć niedawnych wydarzeń, moje "parkowanie" nabrało szczególnego smaku.  Gdy zupełnie "niewinne" incydenty w mieście wywołują w mieszkańcach podwyższony stan gotowości. 

Kilka dni temu 
w okolicach Schuman wywołal panikę przechodniów wydobywający się ze studzienki kanalizacyjnej czarny, kłębiący się dym. Jak się pojawił, tak i ustał, ale strachu i zamieszania trochę zrobił. 

Na Anderlechcie zapalił się z przyczyn technicznych autobus. Ogień zaraz ugaszono, ale myśli spanikowanych pasażerów pobiegły wiadomo w jakim kierunku i przywróciły, żywą jeszcze pamięć marcowych wydarzeń.

A parki... Cóż, chyba są jeszcze w miarę bezpieczne. Na otwartych przestrzeniach nikt nie czyha na zbiorowe życie w pigułce. Dlatego z jeszcze większym zaufaniem niż kiedyś Belgowie uwielbiają uskuteczniać parkowy "plażing."

Gdy mam ochotę na większą aktywnośc fizyczną, jadę do Bois de la Cambre, największego w Europie kompleksu bukowych lasów ciągnącego się na obrzeżach Brukseli. Jest to fragment ocalałego pasma kniei ciągnących się niegdyś od Litwy, przez Polskę, Niemcy i dalej na zachód... Grasowały tu tury, na które polował sam Karol V.
Obecnie, w weekendy, część ulic biegnących przez ten las wyłączonych jest z ruchu. Zamieniają się one w raj dla rolkowców, hulajnogowców i rowerzystów.
Picture
W niektórych parkach uprzejmi pracownicy mówią parkowiczom "dzień dobry", zatrzymują się i ucinają pogawędkę. Ponoć mają to zapisane w regulaminie - taki sposób zachowania. Chodzi o to, by bywalcy parków czuli się bezpiecznie. Można zapytać ich o gatunki roślin, historię parku, plany. Są profesjonalni, uczynni i udzielają fachowych, wyczerpujących odpowiedzi.

Swego czasu parki w Brukseli zamieszkiwały chmary papug. Naprawdę, takie piękne, bajecznie kolorowe. Populacja ich stała się tak wielka, że zaczęły zagrażać innym ptakom i potrafiły być agresywne wobec ludzi. Budowały na skwerkach wielkie gniazda-miasta w koronach drzew. Nie wiem co się stało z zarozumiałymi ptaszyskami, ale skutecznie zniknęły z krajobrazu miasta.

Są jeszcze inne parki jak te, koło mnie. Właściwie sa to „uczłowieczone” kompleksy leśne. Pozostałość lasu książecego z odległych czasów. Nadgryzione zębem czasu, liczne budowle: altanki, świątynie porozrzucane między starymi drzewami, jeszcze dziś dają wyobrażenie o rozmachu i bogactwie dawnych właścicieli.
Picture
Czasami podczas parkowania spotykam ludzi. Zaczynamy rozmawiać. Jak ostatno, z mężczyzną, którego znałam wcześniej z widzenia: na dalekie skinienie głowy i uśmiech. Wczoraj spotkaliśmy się na wyciągnięcie ręki. Wracałam z Tośkiem, a on „zjechał się ze mną” Nie powiem: "zszedł się", ponieważ zjechał się – dosłownie, na wózku inwalidzkim. I tak podążając noga w nogę, a w tym przypadku noga w koło – zaczeliśmy pogawędkę.

Nasza rozmowa przebiega tak bardziej na migi, bo facet ni w ząb nie zna francuskiego ni angielskiego. A ja w drugą stronę, tzn bąkamy do siebie jakoś tak międzynarodowo ze zrozumieniem, plastycznie. 

Mówi, że jest po trzech operacjach kręgosłupa (nie tak dawno widziałam go chodzącego) i na pewno wie, że nie stanie już nigdy na nogi. Mówi to jakoś tak normalnie, bez dramatu. Ma silne dłonie, widzę że jest wysportowany. Widać, że sport w jego życiu miał istotne znaczenie. Myślę, że to trudne dla niego, ale nie daje po sobie poznać. Dopytuje mnie o beagla, rozumiem, że chodzi o Tunię.

Posmutniałam. Tak, nie żyje, kaput, death, tłumaczę mu. Zmartwił się autentycznie. Też posmutniał. I tak chwilę idziemy/ jedziemy w milczeniu. To ten moment, gdy nagle czujesz bliskość z zupełnie obcą osobą. Ten rodzaj międzyludzkiej solidarności. Bez powodu. Nie obliczonej na zysk. Odczuwam wdzięczność, że nie próbuje mnie pocieszać. Po chwili zaczyna mi tłumaczyć jak on bardzo kocha psy. Podnosi koszulkę, na piersi ma wytatuowanego wielkiego buldoga francuskiego. Mówi, że odszedł dwa lata temu. Oczy mu zachodzą łzami. Odkrywa ramię, a tam na bicepsie: poemat poświęcony miłości do psa. Tak przynajmniej wywnioskowałam. 


Aż strach myśleć – co ma na plecach, pomyślałam idiotycznie! 

Wzruszyłam się. Niby gościa znałam z widzenia od lat, a nic o nim istotnego nie wiedziałam. Dziś, krótki odcinek wspólnej drogi pokazał mi jakim jest człowiekiem. Wpadam do domu i biegnę od razu do męża podzielić się moim spostrzeżeniem. 
Picture
Kogo jutro spotkam na swej drodze w parku?

Jakie tajemnice zdradzą mi parkowe ławeczki, gdy strudzona przysiądę na jednej z nich obok obcego mi człowieka?
One są jak konfesjonały. Te ławeczki. Wysłuchały wiele niecodziennych opowieści, są świadkami wielu scen. I dochowują tajemnicy spowiedzi.

Można im zaufać.  Bardziej niż niektórym ludziom, z którymi dzielisz się swoim wnętrzem. 
27 Comments

Wszyscy jesteśmy Piłatami... (post archiwalny, poprawiony) 

5/4/2016

25 Comments

 
Picture
 ​My Podlasiacy jesteśmy bogatsi od reszty świata. – mówię to z przymróżeniem oka, ale coś w tym jest. Podwójne świętowanie, to jedna z rzeczy, która nas wyróżnia. To nasz przywilej. Jutro moi prawosławnie znajomi, przyjaciele, sąsiedzi – obchodzą według kalendarza juliańskiego święta wielkanocne.
Bywają lata, gdy nasze święta zbiegają się i wypadają w jeden dzień. Wtedy jesteśmy jedną, wielką, świętującą rodziną...
To okazja by raz jeszcze pochylić się nad istotą Chrześcijaństwa.

Read More
25 Comments

Maj się do nas uśmiecha... (na bazie postu archiwalnego)

5/3/2016

14 Comments

 
Picture
​Przedwczorajszy pierwszomajowy dzień przyniósł trochę wypatrywanego od tygodni słońca. W najbliższe dni ma być pod tym względem coraz lepiej. Rychło w porę, bo okres majówek czas zacząć.  Tymczasem sięgam pamięcią wstecz. Pierwsze Maje. Otwierające czas biesiad na leśnych polanach i oranżad pitych ze szklanych butelek prosto z gwinta. Dziś już takich oranżad ni butelek nie ma. 

Read More
14 Comments

    La Violette

    Archiwalne posty dostępne na starym blogu.



    Archives

    September 2020
    August 2020
    June 2020
    February 2020
    January 2020
    October 2019
    August 2019
    June 2019
    May 2019
    February 2019
    January 2019
    December 2018
    November 2018
    October 2018
    September 2018
    August 2018
    July 2018
    June 2018
    May 2018
    April 2018
    March 2018
    February 2018
    January 2018
    December 2017
    November 2017
    October 2017
    September 2017
    August 2017
    July 2017
    June 2017
    May 2017
    April 2017
    March 2017
    February 2017
    January 2017
    December 2016
    November 2016
    October 2016
    September 2016
    August 2016
    July 2016
    June 2016
    May 2016
    April 2016
    March 2016


    NA PARKIECIE miejsce otwartych i ciekawych życia ludzi. Zajrzyj co nowego! Zostań z nami! Żyj, jakbyś tańczyła NA PARKIECIE
2017 © toten
  • Główna
  • Copywriting usługi
  • OFERTA USŁUG I PRODUKTÓW
    • WARSZTAT - MONTAŻ FILMIKÓW NA SMARTFONIE
  • OFERTA DLA KOBIET
  • MOJE MEDIA
  • Opinie o książkach
  • Media
    • Migrujące ptaki
    • halopolonia.tvp.pl - wywiad z Agnieszką Korzeniewską
    • Wywiad TVP3 Lublin "Afisz"
    • TVP Bialystok: STREFA KSIĄŻKI
    • TVP Polonia: Promocja książki "W deszczu tańcz!"
    • bialystok.tvp.pl - wywiad z Agnieszką Korzeniewską w poranek z TVP
    • halopolonia.tvp.pl - Agnieszka Korzeniewska - pisarka, autorka książki ”Zabiore cie jesienia do Brukseli”
    • radiopodlasie.pl - Rozmowa z Agnieszką Korzeniewską o książce „Zabiorę Cię jesienią do Brukseli”
    • wysokomazowiecki24.pl - "Zabiorę cię jesienią do Brukseli" – wywiad audio z Agnieszką Korzeniewską
    • Siemiatycze.pl - PISARKA WRÓCIŁA DO KORZENI
    • radiokolor.pl - "W DESZCZU TAŃCZ" - audycja radiowa
    • haloextra.pl - "Dwie strony emigracji – rozmowa z Agnieszką Korzeniewską"
    • Gazetka.be - "Zabiorę Cię jesienią do Brukseli"
    • obcasypodlasia.pl - "Tu już mnie nie ma, tam jeszcze istnieję"
    • dojrzalejestpyszne.com - "Jaka Jest Agnieszka Korzeniewska?"
  • Blog copywritera
  • Z życia copywritera - blog
  • Moje ceny
  • O mnie
  • FILMIKI WIDEO
  • TWOJE KURSY ONLINE
  • Moje książki
  • social media dla kobiet po 40
  • Blog social media dla kobiet 40 plus