Krótko mówiąc, napisałam powieść. Wspominałam Wam o tym ze wzruszeniem w jednym z poprzednich postów. Napisałam, wydałam, odetchnęłam. I zaszyłam się w serdecznym niebycie. Doglądam kotów, męża, psa. W różnej kolejności. Koty, jak wiecie wymagały oswojenia. Przez to opóźniliśmy nasz wyjazd. Tak więc doglądam mego życia w ogrodzie zmagań codzienności. Jestem z rodziną. To najcenniejsze. Z dala, jak odgłosy bitwy dochodzą do mnie skrawki emocji, które zaczyna wywoływać moja książka.
Cel osiągnięty. Nie pozostajecie wobec niej obojętni. Czasami czujecie złość, niezgodę, prawie zawsze niedosyt. Dla autora - to najcenniejsza recenzja: huśtawka Waszych emocji. Pomyślałam, że jestem winna kilka informacji tym, którzy nie żyją Facebookiem, bo tam głównie przeniosło się póki co centrum mego literackiego dowodzenia. A przecież jest Was dużo więcej - tych nie facebookowych też. Zostawiam Was z garścią czytelniczych emocji. Niech mówią za siebie.
4 Comments
Są miejsca, których my kobiety zapracowane, niezłomne, świadome siebie i te poszukujące - bardzo potrzebujemy. Miejsca, w których możemy odpocząć od świata, męża, dzieci, pracy, kota i psa. Od samej siebie. Miejsca świętego spokoju, radości i łez.
Gdzie ściągamy maski - by założyć... maseczki. Gdzie spotykamy inne kobiety. Gdzie można zadbać o higienę ciała, a pośrednio duszy. Takie nasze kobiece "Stalowe Magnolie". Pamiętacie uroczy film z niezapomnianą Julią Roberts? Gdzie na południu Stanów Zjednoczonych, w niewielkim miasteczku, regularnie spotyka się w salonie kosmetycznym sześć kobiet. Ich pozornie nudne życie to wspaniała opowieść o kobiecej przyjaźni, o miłości, macierzyństwie, życiu i śmierci. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|