Jeśli uświadomisz sobie jak kruche jest życie, uwierzysz, że każdy dzień to święto! Pewnego ranka, taka właśnie oczywista mądrość spłynęła na moje ramiona jak poranna mgła.
Oczywiście, zbyt jesteśmy zajęci życiem, by codziennie o tym myśleć. No i dobrze, bo życie w oczekiwaniu na jakiś kataklizm byłoby nie do zniesienia. Refleksja, wyświechtany slogan dopada nas wówczas, gdy życie naszych, lub bliskich staje pod znakiem zapytania. I wtedy odkrywamy o sobie wiele prawd, pomijając stres i szok, w jakim znajdujemy się w danej chwili. Powtórka z rozrywki. Pisałam o tym chyba na Facebooku, ale na blogu – jeszcze zdaje mi się, nie. Ranek. Pięknie zapowiadający się, w zgodzie z sobą i swoimi wartościami dzień, nie przeczuwający swego niefortunnego końca. Wstałam zgodnie z nastawieniem, że"każdy dzień to święto", podjudzając go do życia i działania: "No dalej, pokaż czym mnie dziś pozytywnie zaskoczysz?" Odpowiedź była natychmiastowa: piękna pogoda, zapisałam się do szkoły i odkryłam w środku miasta śliczny park, gdzie spędziłam kilka chwil, planując powrócić tu z mężem i psem w najbliższy weekend. Ale później moja wiara w to, że można sugestywnie sprawić, że wszystko potoczy się według naszych pragnień, legła w gruzy. Nos zarozumiałości utarty. Hallo, tu Ziemia! Popołudniowy telefon, z tych co to niepewnym głosem ogłaszają Twój koniec świata, zadzwonił. I popędziłam na skrzydłach niepewności i rozpaczy do szpitala. I już wszystkie mądre, psychologiczne gadki wzięły w łeb. Mój mąż miał wypadek, który pomijając kilka drobnych złamań i szwy na głowie, można powiedzieć, że zakończył się szczęśliwie. Wypadek, który zrewidował nasze życie, przyzwyczajenia, powiedział kilka prawd o naszych wzajemnych relacjach i sposobie odpoczynku. Wypadek, który zdarzył się już jakiś czas temu, a który wiele w naszym życiu zmienił. Odświeżył. W takich chwilach radzę Ci zresetować Twoje życie do zera, wypalić wzajemne urazy, rozpocząć od nowa. Nadać priorytety. Zwolnić, odpocząć. Ale koniecznie zacząć z czystą kartą od początku... By kurz dawnych spraw nie ciągnął się za Tobą, cokolwiek to by nie było.
8 Comments
Słuchaj, ja dziś uśmiecham się do życia pełną gębą, ale uwierz mi – nieobce mi są takie stany. Nie będę się wymądrzać, wszak nie wchodzę w Twoje buty i nie wiem, jakiej skali są Twoje problemy. Powiem tylko, jak ja sobie radzę w takich sytuacjach. Gdy ciąży ciało, dusza, serce, staram się największym wysiłkiem ruszyć czubek góry lodowej moich problemów. Zmuszam się, by stawić czoło choć najmniejszemu z nich. Wiem, wymaga to nadludzkiej siły... Ale gdy nadkruszysz choć jeden z tych mniejszych kamyków niemocy: wykonasz telefon, zmusisz się do rozmowy na trudny temat z partnerem, spróbujesz negocjacji z firmą windykacyjną, która bombarduje Cię złowrogimi listami, poczujesz wielką ulgę i przypływ siły. Pokonasz strach. Pierwszy i najważniejszy krok do zwycięstwa. Dalej samo pójdzie. I nadejdzie dzień, gdy pełną gębą uśmiechniesz się do świata. Oni mają rację. YOU CAN DO IT! Tylko jeszcze o tym nie wiesz. Do roboty zatem.
|
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|