- Nie boisz się jechać do Polski na urlop? - Zapytała mnie bardziej z sensacją w głosie niż z rzeczywistą troską dyrektor finansowa - mieszkasz tak blisko Ukrainy… Bać się? Chyba nie. Bać się to może Olena, która przegadała w ubiegły piątek z mamą pół dnia przez skype. Do ogródka jej rodziców wpadła rakieta. Ogródek zniszczony. Następnym razem może być dom... Bezsilna troska jest najgorszą torturą. Pojechać do mamy nie może. Właśnie pierwszy, upragniony "rebionek" w drodze. Elena zostanie matką. Jej mama nie przyjedzie zobaczyć wnuka i zostać w bardziej bezpiecznej części świata. . Nie przesadza się starych drzew. Podobnie jak mama innej koleżanki nie opuści Egiptu. Nie ma lekko, bo jest Chrześcijanką. Jej dzieci uciekły z kraju gdzie nie miały równych szans. Budują swoją przyszłość w Europie. Na ich usilnie prośby odpowiada: Przecież kiedyś i tak trzeba umrzeć. Co komu pisane, to nie minione. Nie uciekniemy od przeznaczenia. Kroję chleb w kuchni w moim polskim domu. Świeża skórka odpryskuje pod ostrzem noża. Pachnie bazylia i malinowe pomidory. Myślę: Oby nigdy nie zabrakło go na kuchennym stole. I tej wiejskiej ciszy zmąconej tylko graniem świerszczy w trawie. Patrzę na datę tego wpisu. Sierpień 2014 rok. Uzmysławiam sobie jak szybko ten czas leci i jak wiele zaszło zmian... Jedynie co się nie zmienia to mój polski dom. Moja przystań nad Bugiem.Grudzień 2017Minęły trzy lata. Zmieniła się od tego czasu sytuacja w Egipcie i na Ukrainie. Zmieniła się sytuacja w firmie. Żadna z opisywanych osób już tam nie pracuje. Elena ma drugie dziecko i wyemigrowała do Hiszpanii. "Egipska księżniczka", jak nazywamy drugą koleżankę wyszła za mąż i się rozwiodła. Ja - zaczęłam pisać książki. Wydałam ich dotychczas cztery. Niektóre z moich psów odeszły, przybyły koty. Dlaczego nie mówię o ludziach, co się przez te lata wykruszyli? Bo jeszcze nie mogę. Nie mam świadomości ich braku... Może poczuję to w święta, gdy gwałtowną pustką zauważy się ich brak przy świątecznym stole... Na szczęście wciąż obecny i ten sam mąż przy moim boku. I syn. I dom bogatszy o jeszcze jedną kobiecą duszę. Jego dziewczynę. Pasuje do nas jak brakujący kawałek puzzli. Cieszę się, że się odnaleźli w chaosie triumfu pozornych wartości. Jestem wręcz dumna, choć nie ma w tym za grosz mojej zasługi.
Przez te 3 lata poznałam chwile prosperity i niemocy. Płonnych nadziei, wybuchów euforii i chudych dni. Rozrzutności i zaciskania pasa. Okresu podróży i spoczynku. Kreatywności i zastoju. Wybuchów radości, histerii i łez. Czasami ze szczęścia. Jedynie ten mój polski dom, oaza spokoju, ciągle taki sam, niezmienny. Harmonijny, niedoskonały architektonicznie, z niedokończonymi historiami, spokojny i opiekuńczy bez względu na stan zamożności i ducha. Obrasta życiem. Naszym, mimo drobnych rys i zadrapań, szczęśliwym życiem. I krojąc chleb przy kuchennym blacie pomyślałam dzisiaj jak przed laty:"Chleba naszego powszedniego daj nam Panie" Oby tak już zawsze było, do późnej, szczęśliwej starości. I przypomniał mi się tamten post. Spojrzałam na chwilę wstecz, uśmiechając się do kalejdoskopu wspomnień. I silnie poczułam wdzięczność.
6 Comments
Stokrotka
12/22/2017 14:35:48
Pięknie Agnieszko.
Reply
Agnieszka Korzeniewska
12/23/2017 00:17:18
Dziękuję i pozdrawiam świątecznie!
Reply
Hanna Badura
12/24/2017 15:21:01
Tekst chwytający za serce.
Reply
Barbarossa
12/27/2017 22:26:31
Dobrze że święta się skończyły...
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|