Przyłapałam się na tym, że nie wiem jak ciężka byłaby noc, nie wiem jakie problemy dnia wczorajszego nie przygięły mnie do ziemi, to.... każdego ranka biegnę z radością powitać moją własną facjatę w lustrze. Chyba nawet... trochę za sobą tęsknię! Również za tą rozczochraną, z przetłuszczonymi włosami, czy zasmarkanym nosem. To odkrycie, zbiło mnie trochę z pantałyku, jak mawiała moja babcia. Gdy zdałam sobie z niego sprawę, zaczęłam gorączkowo poszukiwać przyczyn mojej sympatii do samej siebie. Gdzie się podział mój bezwzględny samokrytycyzm, którym nieźle się okładałam przez całą młodość??? A może ja nagle wypiękniałam? - pomyślałam podejrzliwie - Może zmniejszył mi się nos, a twarz nabrała proporcji? ( Ponoć, ludzie o urodzie dziecka zyskują najwięcej podświadomej sympatii u innych...) Nie, nic z tych rzeczy! Wręcz odwrotnie, powiedziałabym. Więc, gdzie zaszła zmiana, która sprawia, że patrzę z uśmiechem i życzliwością na tę dziewczynę (tak ciągle o sobie myślę) po drugiej stronie lustra? Że jej wiele wybaczam, a nawet, baa! - uwielbiam jej drobne niedoskonałości. Pukam się znacząco w głowę. Tak, to tu (jak zawsze) nastąpił początek dobrych przemian. Ale żeby dożyć tego błogiego stanu głębokiej akceptacji pozbawionej samouwielbienia, trzeba swoje lata przeżyć. I odcierpieć! I muszę się Wam do czegoś przyznać. Z wiekiem bliżej mi do samej siebie! Pozwólcie, że posłużę się cytatem. "Młodość to najgorszy okres życia. Na szczęście ona rychło się kończy i już nigdy nie będzie Wam tak ciężko jak teraz. Żyjemy w kulturze ukształtowanej przez legendę Fausta, w której młodość jawi się jako bezwzględna wartość. Jest wartością, gdy tylko chodzi o nasze organy, ciało. Tego zazdroszczą jej starcy. Nikt natomiast nie chce pamiętać, jaka straszna była niepewność młodości, niezręczność, niewiedza o sobie i świecie. O tym wszystkim nawet Faust zapomniał." (Krzysztof Zanussi) MłodośćNiestety, rzadko bywa naszym sprzymierzeńcem, jeśli chodzi o akceptację. To dobra wiadomość dla dzisiejszych nastolatek. Też nią byłam. I co tu dużo mówić, młodość moja była durna, chmurna, chuda, płaska jak deska i do tego pryszczata! I jak się tu z taką zaprzyjaźnić? Jak się domyślacie, nie schodziłam z wojennej ścieżki z samą sobą. Na szczęście w końcu nadeszła błogosławiona dojrzałość!
I z każdym dniem coraz bliżej mi do samej siebie... Optymalny czas w rozwoju kobiety (pewnie i mężczyzny też) to przysłowiowa czterdziestka. Nieliczni, odkrywają siebie dużo wcześniej, ale są i tacy, co do końca swoich dni nie poznają fascynującej osoby, jaką sami są. . Gdy człowiek ma 20 lat lub mniej, próbuje zadawalać świat, który wiecznie coś od niego chce. Gdy ma 40, zaczyna świadomie i z zaufaniem z tego świata brać dla siebie. Przestaje być przestraszonym uczniakiem w szkole życia. A że w tym życiu bywa różnie: przyjaciele przychodzą, odchodzą, zmieniają się konfiguracje rodzinne i towarzyskie, spróbuj zbudować przyjaźń z kimś, kto Cię nigdy nie zawiedzie. Tym kimś jest Twoje prawdziwe, pewne siebie JA. Odkąd to zrozumiałam jestem sobie najbardziej życzliwą osobą na świecie. A życzliwość ta zatacza kręgi, jak kamień rzucony w wodę, emanuje na moje otoczenie, sprawia, że mam w sobie więcej wyrozumiałości dla innych. P.S. W marketingu często stosuje się zasadę, która mówi, że jeśli chcesz pozyskać swego adwersarza, spróbuj przejść na jego stronę, włóż jego buty i zrozum jego argumenty. Po czym znajdź jak najwięcej punktów, w których możesz się z nim zgodzić. To zapewni Ci jego życzliwość i skłoni do ustępstw. Często stosuję tę zasadę w życiu codziennym. Już nie zmieniam na siłę ludzi. Zrozumiałam, że nic nie jest czarne i białe. Oni zmieniają się sami pod wpływem... moich na lepsze zmian. Szukasz sprzymierzeńca - zacznij od siebie. A później już pójdzie samo. Gładko.
12 Comments
gordyjka
11/28/2016 22:44:43
A wiesz, że ja mam jeszcze sprzymierzeńca w tym samolubieniu ?? Mam pidżamkę z ogromnym Kłapouchym na koszulce, i jak mam dzień "najparszywszy z parszywych" to spoglądam na tego "osioła" i w porównaniu z nim jestem tak debeściarska, że rozumem tego ogarnąć nie można...;o)
Reply
Agnieszka
11/28/2016 23:42:05
Gordyjko, rozbawiłas mnie tym osłem do łez :) dobranoc!
Reply
To jasne, że najważniejsze jest żeby mieć przyjaciela w samym sobie.
Reply
Agnieszka
11/29/2016 15:52:53
No, kocham Was dziewczyny! :)
Reply
Agnieszka
11/29/2016 15:54:08
Jesli tak się wygląda "na starość", to ja chętnie wymienię się na kilka lat z minionej mlodości :):):) Pozdrawiam Basiu!
Reply
Agnieszka
11/30/2016 23:29:20
Wszystko to bardzo mądrze i z sensem urządzone... Pozdrawiam :)
Reply
Agnieszka
12/5/2016 23:43:21
Brawo Maks!
Reply
12/4/2016 11:30:25
Super post :) Tak, to cudowna sprawa polubić siebie, a nawet pokochać. Ja dojrzałam do tego po 50-tce i nie potrafię się nacieszyć. I szczerze. dopiero teraz czuję w sobie prawdziwą MŁODOŚĆ, bo młodość przychodzi z wiekiem i do młodości trzeba dojrzeć :) Buziaki!
Reply
Agnieszka
12/5/2016 23:44:07
świetnie to ujęłas, brawo!!!!! pozdrawiam serdecznie :)
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|