Dzisiejszy post powstał w ramach wakacyjnego projektu Klubu Polki na Obczyźnie. Belgia. Niewielki kraj w sercu Europy, który oswajał mnie stopniowo. W swoim myśleniu o tym zakątku, początkowo zupełnie obcego kawałka świata, powoli uwalniałam kolejne stereotypy. Odbywało się to na przestrzeni lat. Gdy patrzę wstecz - widzę jak bardzo się zmieniłyśmy: Ona - Belgia i ja. Jak bardzo zmieniło się moje postrzeganie tego kraju. Na początku nie wiedziałyśmy o sobie wiele. Ja - że to Ziemia Obiecana moja i moich rodaków, że jest deszczowa, brudna, że aura nie jest przyjazna, za to ludzie choć nie wylewni - to nam Polakom bardzo życzliwi. Ona prawdopodobnie wiedziała na mój temat jeszcze mniej. Że pochodzę z dalekiego kraju nad Wisłą, gdzieś koło Rosji, że Polki chodzą z blond odrostami, są świetnymi pracownicami, że Polak to - najczęściej katolik i prawie zawsze - pijak... Czasami złodziej, Podkładający świnie swoim rodakom, lecz w czasie zbiorowego zagrożenia - gotów oddać życie za ojczyznę. Tak. Cóż zrobić... To były lata 80 i takie krążyły stereotypy na nasz temat... Natomiast nikt nie mógł nam zarzucić gościnności i szczodrości w myśl zasady:"Gość w dom - Bóg w dom". Później wszystko ulegało stopniowej zmianie. Moje postrzeganie kraju, w którym przyszło mi żyć też zmieniło optykę. Moją emigrację dzielę na trzy etapy: lata 80/ 2004-2010/i ostatnie siedem lat... Główne zmiany, które widzę to przede wszystkim wprowadzenie euro do obiegu. Do dziś jeszcze najstarsi mieszkańcy przeliczają ceny na franki belgijskie. To co bardzo rzuciło mi się w oczy, to wielka emancypacja arabskich kobiet. O ile w latach 80 chociażby za kierownicami aut widziało się głównie mężczyzn Arabów, dziś kobieta Arabka za kierownicą auta, w kitlu lekarskim, na dyrektorskim stanowisku - nikogo już w Belgii nie dziwi. Zmieniła się też struktura naszej polskiej emigracji. O ile w jej początkach, byli to głównie pracownicy fizyczni, najczęściej nielegalni - trwożnie przemykający pod ścianami kamienic w obawie przed żandarmerią, dziś jesteśmy obywatelami tej samej kategorii. Pracujemy, kupujemy domy, rozwijamy się, pozbywamy się kompleksów, asymilujemy się. Ludzie podziwiają naszą pracowitość, zmysł praktyczny, odwagę i determinację.
Wspomniana instytucja żandarmerii już nie istnieje, a charakterystyczne białe volkswageny z pomarańczowym paskiem mało kto już pamięta. Dość szybko dostrzegłam, że Belgia (w tym Bruksela) wcale nie jest brudna. Owszem zdarzają się zakątki jak wszędzie nie będące chlubą ni wizytówką, lecz znacznie więcej jest uroczych miejsc. Ludzie są bardzo życzliwi, chociaż na pewno mniej wylewni. Za to bardziej zdaje mi się, zadaniowi. Mniej dzielą włos na czworo i po prostu: robią co mają robić bez sentymentów. Większość młodych Belgów czuje się bardziej - Europejczykami, niż Belgami. Nie są patriotami w naszym polskim, romantycznym rozumieniu tego słowa. Dziesięć razy się zastanowią, zanim przeleją za Belgię krew. Są pragmatyczni i w codziennym życiu raczej nie działają pochopnie. To nieprawda, że nie piją. Też się upijają, tyle, że bardziej w zaciszach swych domów, dlatego raczej nie uświadczysz pijanego Belga na ulicy. Ale Polaka tez coraz, coraz mniej. Na co dzień spotykam mnóstwo młodych, utalentowanych, otwartych na wyzwania rodaków. Głównie jest ich wiele w okolicach uniwersyteckich Leuven, gdzie mieszkam. I to jest bardzo miłe, cieszy serce. Jakie jeszcze zmiany w postrzeganiu codziennego życia w Belgii? Ano, kto tam kiedyś słyszał o segregacji? Mam wrażenie, że Belgowie skrupulatnie i wręcz maniakalnie segregują śmieci. Przynajmniej dotyczy to regionów, gdzie mieszkam. Ten rodzaj samodyscypliny i odpowiedzialności społecznej bardzo mi się podoba. Wyraża się on również w braku porzuconych zwierząt, co w Polsce niestety, jest ciągle na porządku dziennym. A dla mnie, zapalonej "psiary" jest szczególnie smutne i bolesne. W Belgii, na przestrzeni całego mego pobytu, ANI RAZU nie spotkałam bezdomnego zwierzęcia. Aktualnie mam w domu ranną dziką papugę, która spadła z drzewa w moim ogrodzie, ale to już inna historia. Kiedyś Belgowie nie zamykali drzwi na klucz. I ja pamiętam dobrze te słodkie, bezpieczne czasy. Dziś brzmi to jak absurd. Najazdy złodziei na domy są coraz bardziej brawurowe i bezczelne. Zdarzają się w biały dzień, lub nocą, gdy właściciele śpią na górze, parter jest swobodnie plądrowany. To jeden ze skutków ubocznych coraz większej liczby nielegalnych imigrantów. Co jeszcze? Aha! Pamiętam czasy, gdy Belgowie nie wiedzieli co to znaczy "łapówka". Drżeli z oburzenia, gdy ktoś sugerował "odwdzięczenie się" za pomyślne załatwienie sprawy. Pamiętam, ze gdy urodziłam syna i mąż przyniósł kwiaty do szpitala i jakieś słodycze w ramach skromnego podziękowania, okazało się, że popełnił "faux pas". Spotykaliśmy się później niejednokrotnie z takimi sytuacjami, już nie osobiście (nauczeni niefortunnym przykładem),ale zasłyszanymi od znajomych. Zawsze ten sam scenariusz: oburzony Belg, i zdumiony Polak. Pierwszy z nich oburzony próbą przekupienia, drugi, zdumiony nieprzejednaną postawą. Wszak wiadomo, że w Polsce... Teraz też to się zmieniło. Belgowie szybko nauczyli się od nas społecznie nagannych reakcji... Doświadczyliśmy tego na własnej skórze! Patrzę ze smutkiem jak na przestrzeni lat - Chrześcijaństwo chyli się w Belgii ku upadkowi. Ale to tendencja w całym zachodnio-europejskim świecie. Belgia nie jest tu wyjątkiem. Największym jednak dla mnie odkryciem było to, że na przestrzeni mojej długiej emigracji, kompletnie miałam zaniedbaną Flandrię! Obracałam się wśród Walonów, znałam ich sposób życia, stereotypy na ich temat, a dopiero, gdy zamieszkałam we Flandrii dotarło do mnie, że to całkowicie rożne mentalności i nacje! Od siedmiu lat z radością odkrywam mentalność Flamandów. Są może nieraz trochę uciążliwi ze swoimi zasadami, ale jakże bezpiecznie mi się z nimi żyje! Pracowici, przeważnie uczciwi, pogodni i życzliwi. Ciekawi Ciebie i Twego kraju. Oszczędni, ale nie skąpi. O ile kiedyś traktowani jako obywatele gorszej jakości, dziś świetnie wykształceni i coraz bardziej świadomie kształtujący oblicze kraju. Odkrywam bogactwo ich kultury i nie mogę się nadziwić - gdzie ja byłam przez te wszystkie lata, że tego nie widziałam?
1 Comment
|
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|