Sezon ogórkowy w pełni. Wiele tematów poszło w wakacyjną odstawkę. Ja sama poszłam. I tak trwam od jakiegoś czasu leniwie zahibernowana. Po drodze mieliśmy Brexit, Szczyt NATO, zamachy... Burzliwe emocje i niezgoda na krwawe wydarzenia domagały się zabrania głosu. Później dopadła mnie rezygnacja. Cóz jeszcze mogę dodać do oceanu wzburzenia? Wszystko zostało wykrzyczane, powiedziane, skomentowane. Przetoczyło się bolesnym spazmem po internecie. Podpisuję się milcząco w akcie bezsilności na ludzką głupotę, okrucieństwo, na... przyzwolenie rządów na rzeczy, ktore nie powinny mieć miejsca w „cywilizowanych” społecznościach... I nastała zwyczajność. W mojej części mikro świata. Normalna kolej nastepstwa zdarzeń i dni. Zajęłam się życiem. Tym banalnym, co obok mnie i pod rękę mnie trzyma. Tym, co to mi ciągle najlepiej wychodzi. Na zdrowie. Nasz dom opustoszał nagle. Jak z bicza strzelił, rozpierzchli się. Rozjechali. Na wakacje. Zostaliśmy sami: „Bez taty i mamy”. Jak w piosence:. I bez reszty naszej codziennej rzeczywistości w postaci chłopaków. Niby zwyczajna małżeńska kolej losu w niezwyczajnym naszym magicznym domu. Gdzie ludzi i zwierzyny przepływ wielki i nieokiełznany. Gdzie ciekawskie ściany uszu nadstawiają, liczą kaszlnięcia, orgazmy, salwy śmiechu, radość, smutek, szloch. I tylko schody bardziej skrzypią w tej niewydarzonej ciszy. I słyszymy wyraźnie swoje oddechy. Zdumieni patrzymy po sobie. Jakbyśmy z dalekiej podróży wrócili! I pierwszy raz od lat się widzieli. Rzadka okazja bycia tylko we dwoje. Celebrujemy ranki, wieczory, południa. Nawet do Polski wybieramy się jak sójki za morze... Nie śpieszy nam się do niczego. Nagle zdaję sobie sprawę, jak niewiele wspominam o swoim mężu. I już wiem! Poświęcę mu wpis. W końcu mąż - to najulubieńszy człowiek żony. MÓJ najulubieńszy, udomowiony obcy mężczyzna.Nie jest zachwycony moim pomysłem. Zawstydza go skierowanie fleszy na jego osobę. Zawsze wzruszała mnie jego skromność. Cecha, którą w mężczyznach cenię najbardziej. Skromność – wynikajaca z poczucia swojej wartości, która nie pozwala także popisywać się swoją wiedzą. Tak, używać i korzystać z niej, ale w taki sposób by nie dać odczuć innym swojej przewagi. Taki mężczyzna NIGDY nie sprawi, że kobieta będzie czuła się od niego głupsza. Nawet jesli taką jest w istocie. Mężczyzna, któremu obca jest postawa: „Man Explain Thinks To Me”, o której pisałam w poście „Błękitna furta”. Taki facet nie musi używać różnych dziwnych zabiegów, by podbudować własne ego. To facet o wielu imionach. Drugim z nich jest dyskrecja. A trzecim: konsekwencja. Ten, o którym piszę, nawet jeśli popełni głupstwo, a popełnia je jak każdy śmiertelnik, to bez szemrania wypije rozlane mleko. I wyciągnie wnioski na przyszłość bo jest istotą myślącą. Zdaje sobie sprawę, że: „Errare humanum est.” Ale trwać w błędzie, czy je powtarzać, jest rzeczą głupią lub nikczemną. Może dlatego, błędne życiowe decyzje, podejmuje jak saper, tylko raz... On nie jest konformistą. Nie przymknie oka litościwie, gdy trwam w mylnym przekonaniu, ale mnie spokojnie (lub mniej dyplomatycznie), stanowczo z niego wyprowadzi. Sam jest wdzięczny za sprostowanie swoich błędnych opinii. Bo wie, że nie ma ludzi, którzy wszystko wiedzą, wszak wiedza jest nieskończenie niewyczerpywalna. Na komplement, że znacznie więcej wie w jakiejś dziedzinie ode mnie, powie z naturalną skromnością: „Aguniu, nie różnimy się poziomem wiedzy, lecz jej zakresem. Są dziedziny, w ktorych ty jesteś ekspertką, a ja nie.” Urocze. Ale ten post to nie słodka, lukrowana laurka.Życie nie składa się tylko z bitej śmietany i słodkiej bezy. Nie nasze! Kto by to zniósł! Dlatego przeplatamy słodko-gorzko tort naszego wspólnego życia. Mamy słabsze i lepsze prognozy pogody. Czasami iskrzy. Często. Mój mężczyzna ma swoje zdanie. I lubi je forsować. Ma przywódczą naturę. Ale ja też sroce spod ogona nie wypadłam. Kto raz podpadł charakternej blondynce z Podlasia, wie jaki armagedon może zgotować. I niech Was nie zmyli jej spolegliwość i łagodna ustępliwość w wielu drobnych, codziennych sprawach. Jest leniwa i wygodna. Ponad wszystko przedkłada swoje pasje. Dlatego niewiele rzeczy w codziennym życiu ją obchodzi i chętnie odda palmę pierwszeństwa, by nie zawracać sobie głowy dyrdymałami. Nie interesuje jej administrowanie. Ale są rzeczy, dla których jest gotowa poświęcić swoje kruche życie. Mąż to wie. Blondynka potrafi, chociaż rzadko, użyć bardzo spektakularnych argumentów... w postaci porannej jajecznicy spływającej z sufitu malowniczymi stalaktytami. To jest ten przysłowiowy „jeden most za daleko”. Gdy instynkt samozachowawczy nakazuje memu wybuchowemu mężczyźnie zacisnąć zęby i przeczekać. On wie, że przyparte do muru blondynki jeńców nie biorą. Wtedy przez moment jest strasznie i śmiesznie. Smiesznie, zwłaszcza kiedy później wspomina się to długo przez kolejne spokojne lata. Aż do następnego spektakularnego ekscesu. Mamy swoje nałogi, głupie przyzwyczajenia, które nas wzajemnie wkurzają. Na szczęscie większość z nich jest mało szkodliwa lub istotna, z punktu widzenia trwałości naszego związku.. mamy swoje fascynacje i zauroczenia nowymi tematami. Zdarzają nam się efektowne wejścia z butami w naszą intymność i hałasliwie wyjścia... z siebie. Gdyby nie to, że jesteśmy nawzajem ... najulubieńszymi ludźmi – trudno byłoby czasem razem wytrzymać przy takiej róznicy charakterów, temperamentów, oczekiwań. Oboje lubimy trudne wyzwania. I nie boimy się ciężkiej pracy.To chyba tajemnica naszego związku. Każdy ma swoją receptę. To co dla mnie jest w związku atrakcyjnym wyzwaniem, dla Ciebie może być samobójczym golem, lub odwrotnie. Nie próbuję zmieniać swego mężczyzny. Nie śmiej się, to prawda! Ewentualnie leciutko inspiruję do zmian. Sama nie lubię być zmieniana na siłę. Nawet jesli przyświeca temu wzniosły cel. Bo nie cierpię przemocy w każdym jej przejawie. Sama wiem co jest dla mnie dobre, nawet jeśli to „dobre” jest obiektywnie „złe”. Ale lubię dojść do tego własnym doświadczeniem, intelektem, intuicją.. I tą miarą traktuję mego mężczyznę. Nakazy i zakazy budzą w nas natychmiastowy opór i bunt. Lata ambitnego wzajemnego zmieniania na siłę (czytaj: użerania się) mamy już dawno za sobą. Teraz doceniamy to czego szczęśliwie nie udało nam się w sobie unicestwić. Swoją indywidualność. Ale do tego dorasta się późno. Lub wcale. I tak tańczymy, balansując na tej cienkiej linie już dobrze ponad dwadzieścia latI Tak trwają nasze cudowne zapasy – nasz intellectual sparring i łagodna walka o dominację. Ale najbardziej cenię w moim mężczyźnie chyba... poczucie bezpieczeństwa i zaufanie, jakim mnie obdarza. Wyraża się to w wolności jaka jest moim udziałem. Wolności stanowienia o sobie. Możliwości rozwoju. Bez wzajemnego zaufania i marginesu wolności nie potrafiłabym zbudować dobrej relacji. Gdy coś zaczyna się kłaść cieniem na wzajemnych stosunkach radzę Wam – przedyskutujcie to, zamiast sięgać od razu do radykalnych rozwiązań. Szkoda by Was było. Jesteście zbyt piękni.
Nie ma takiej rzeczy, ktorej nie daloby się naprawić, gdy jest wzajemna dobra wola i zaufanie. I ta swoista intuicja, która nie ma nic wspólnego z naiwnością. Ja piszę do Niego listy. Które dochodzą lub nie. Niektóre z nich los czy przypadek miłościwie wrzuca do spamu. I dobrze. Chwilowe żale nie są ważne zachodu i energii. Tym, które są naprawdę ważne, pomagam trafić do adresata. A on czyta i się wzrusza. Czasami się broni. Często przyznaje rację. Bez nich, nigdy prawdopodobnie by się nie domyslił co w duszy gra blondynce leżącej obok. Jakie nieraz skrajne emocje nią wstrząsają. Bo mężczyźni tacy w większości są. Trzeba im pomóc się domyślić. Lubią czytelne przekazy. Zajęło mi to kilka lat małżeństwa, by to zrozumieć. A wszystko chyba dzięki... miłości. Która nie jest jedynie chwilowym zauroczeniem, motylami w brzuchu, fascynacją, przypadkowym strzałem głuptaka amorka. Gdyby milość była tym tylko za co ludzie niesłusznie ją biorą, NAS – dawno by nie było. I byłaby to wielka strata dla świata. A tak trwamy. I mamy się dobrze. I barwnie jest.
15 Comments
Stokrotka
7/21/2016 05:34:06
I wyszła Ci Agnieszko apoteoza.
Reply
Agnieszka Korzeniewska
10/10/2019 15:32:04
staram się :)
lusiunias
7/21/2016 08:50:15
Piękny post, aż trudno o komentarz bo wszystko zostało już przez Ciebie napisane. Dodam tylko, że życzę Wam wielu następnych lat zgody i niezgody , wspólnego bycia razem aż do słów małżeńskiej przysięgi "dopóki śmierć nas nie rozłączy"
Reply
Hana
7/21/2016 21:57:16
Ja też pisuję listy. Pisanie pozwala złapać dystans i ostygnąć.
Reply
Aga
7/21/2016 23:22:32
dokładnie! :)
Reply
Antoni Relski
7/22/2016 13:11:58
Gdy nie ma w domu dzieci to jesteśmy niegrzeczni
Reply
Antoni Relski
7/22/2016 13:12:12
Gdy nie ma w domu dzieci to jesteśmy niegrzeczni
Reply
gordyjka
7/22/2016 20:03:41
No to gorsze od Blondynek z Podlasia są zdecydowanie Góralki półkrwi...;o) Z tymi nie pogadasz...;o) Jakbym maila napisała to by się chyba płyta główna ze wstydu spaliła...;o)
Reply
Kjujewna
7/23/2016 21:23:53
To fajnie miec w zyciu takiego mezczyzne dla ktorego chce sie napisac posta :) Dla wielu kbiet ich mezczyzna to kamien u szyi. Dla innych nie osiaglana mrzonka. Jeszcze inne kobiety wola kobiety ;)
Reply
Dorothea
7/25/2016 13:05:27
Skromność.
Reply
8/2/2016 15:57:39
O tak! Najulubieńszy udomowiony obcy mężczyzna.
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|