Witaj! Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko ok, drogi czytelniku! Mam również nadzieję, że nie martwiłeś się moją małą aktywnością na blogu, może nawet nie zauważyłeś, że mnie nie ma. A nie było mnie prawie miesiąc! To dużo. Ale... Przestrzeń internetowa to dynamiczne miejsce, za którym albo nadążasz, albo odchodzisz w zapomnienie bez żalu. Takie reguły gry. Czasami wakacje od twórczości niekoniecznie wypadają w... wakacje. Tak jest ze mną. Oprócz czapeczek: blogerka, pisarka, jak każda pracująca kobieta - mam szufladę pełną innych nakryć głowy pod tytułem: matka, żona, siłaczka, córka, opiekunka, desperatka i tak dalej... Właśnie jedną z nich mam na sobie. Bo jest czas pisania, euforii, wycierania nosów, matkowania, babkowania, czy zwyczajnej samotnej zadumy nad światem. A wszystko potrzebne! Pewnie jeszcze dłużej by mnie nie było, ale kilka dni temu spotkałam osobę, która płakała mi w rękaw ubolewając nad straconymi okazjami w życiu, niewykorzystanymi szansami. W takich chwilach szlag mnie dosłownie trafia. Nie ze względu na te utracone szanse, ale ze względu na to, że tak nas wychowywano. I w złości schwyciłam za pióro. Myślałam (o naiwności!), że już wszystko zostało w tej materii napisane i powiedziane, ale jednak nie. To znaczy, ciągle trzeba o tym przypominać, aż ludzie w to uwierzą. I uwolnią się od dwóch myślowych stereotypów: Nie uda się... |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|