Od razu uprzedzam, byś nie był zawiedziony drogi czytelniku. Nie, nie, czytaj uważnie: nie "botoksuję się" z czasem, lecz się z nim boksuję. Nie będzie więc o wypełnianiu zmarszczek i upychaniu fałdek. Choć z pewnością przydałoby się jedno i drugie, lecz jest jeden mały szkopuł: cholernie się lubię i szkoda mi na te pierdoły czasu. Chyba, że da się to jakoś załatwić przy okazji, jako uboczny skutek z pasją spędzonego czasu. To chętnie! Ale rozumiem też, że każdy ma inne priorytety i wszystkie są WAŻNE. Co jest ważne dla mnie - może być dla Ciebie bzdurą. "Z upływem lat człowiek potrafi się przywiązać nawet do samego siebie." (A. N. Dobrowolski) Dla mnie wyszło to po mistrzowsku. Choć owszem kto by nie chciał być pięknym, młodym i atrakcyjnym, cały czas. Nie wierzę, że istnieją ludzie, którym jest to całkowicie obojętne. Ale historia mądrej kobiety (a za taką się bezczelnie uważam), opisuje odwagę podejmowania ryzyka i akceptację tego, czego nie możemy zmienić. A przecież nie możemy zatrzymać upływu czasu, prawda? Ale możemy bawić się nim do woli, przekształcać go, podporządkowywać sobie, ubogacać go naszą dojrzałą kobiecością. Zamiast siłować się z losem. Ale miało być o boksowaniu się z czasem. Próbuję go okiełznać tego narowistego konia, ale czasami (codziennie) wyrywa mi się z rąk i wierzga kopytami, bo gdyby przepływał cichutko, pokornie-szemrząco przez palce, to byłoby jeszcze pół biedy! Stąd rzeczy niezrobione na czas, "zawiechy" w twórczości, frustracja i złość. Próbowałam już rożnych organizatorów czasu: Najbardziej przypadło mi do gustu pomodoro (czyli w skrócie mówiąc: nastawianie czasomierza np. na 20 minut - i wykonywanie jednej czynności w tym czasie), a także metoda kwadratu zwana Macierzą Eisenhowera. Co prawda, sporo czasu mi zajęło zanim zaczęłam odróżniać sprawy niepilne i ważne od spraw nieważnych, aczkolwiek pilnych, ale już opanowałam sedno działania tej metody. Mimo to ciągle nie było idealnie. Aż w końcu odkryłam co pożera mi czas! Realizowanie priorytetów innych ludzi, choćby nawet najbardziej bliskich, ale jednak innych, a nie moich własnych. Tak! To niewinne: "zrobisz kanapeczkę?", "a jak będziesz jechać gdzieś przy okazji, pójdziesz na pocztę wysłać liścik?", "Jedziesz do domu? Świetnie, kup to czy tamto, bo zapomniałem!" A człowiek sobie myśli, oczywiście, dlaczego nie, dla mnie to tylko moment. Po czym szukasz parkingu, musisz się zatrzymać, otworzyć drzwi, załatwić sprawę, wyjść, uruchomić samochód, ruszyć... i tak z krótkiej chwilki robi się: od drzwi - do drzwi okrągłe 40 minut. Nie wierzysz? Sprawdź. przyjrzyj się swoim "niewinnym" odejściom od swoich priorytetów na rzecz drobnych uczynności wobec bliskich. A jeszcze jak spotkasz znajomego w sklepie! O to już całkiem dobra godzina wyskoczy Ci w powietrze z Twego napiętego planu dnia. Czy ja namawiam by być nieuczynnym gburem? Broń Boże! Namawiam Cię do większej samoświadomości w spalaniu się na rzecz innych (jestem w tym niestety, mistrzynią!) Gdy bardziej będziesz sobie zdawać z tych zależności sprawę, tym bardziej "z głową" będziesz grupować lub delegować swoje czynności, by nie gonić resztką sił na koniec dnia z poczuciem, że nie zdążyłeś zrobić coś ważnego dla Ciebie. Moje osobiste sposoby na okiełznanie krnąbrnego czasu.
Wczoraj spotkałam w sklepie pewną uroczą, promienną, nienaganną, beżowo-mleczną babciulę. Chciałam ją przepuścić, bo miała tylko butelkę nabiału w koszyku, a ja cały asortyment pod sufit. Ale obruszyła się bardzo i odżegnała się od mego aktu dobroci. "Ależ absolutnie, ja mam bardzo dużo czasu, postoję sobie z przyjemnością" - powiedziała łagodnie z uśmiechem. Później gdy walczyłam z bagażnikiem, przekładając moją górę wiktuałów widziałam jak nieśpiesznie wychodzi ze sklepu, uśmiechając się do świata na prawo i lewo, przepuściła wszystkie samochody, przycupnęła przy dziobiących coś gołąbkach, po czym sama - gołąbeczka siwa - nieśpiesznie, z gracją wsiadła do swego autka. Świat się zatrzymał, na chwilę wyluzowałam. Ach jak chciałabym być taką uroczą babcią, która czas ma sobie za nic, on jej jada z ręki podczas, gdy pode mną wierzga dzikus jeden - pomyślałam.
0 Comments
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|