Ofiarność czy ofiara? Często w życiu słyszałam od tak zwanych "doświadczonych" mężatek, lub kobiet pozostających w długotrwałym związku. Nigdy nie pokazuj mężczyźnie, że potrafisz wszystko zrobić, bo to co jest Twoim gestem w jego stronę, może się stać Twoim obowiązkiem. I już nie będzie odwrotu. Nie dotyczy to tylko par, czy małżeństw. Spotkałam się z tym w pracy, w układach towarzyskich. Raz zostaniesz po godzinach, by dokończyć stos spraw na biurku, od tej pory będzie ich codziennie przybywać, a próba wyjścia o normalnej godzinie z pracy, zacznie budzić zdziwienie pracodawcy. Aż nie zauważysz kiedy, staniesz się ofiarą własnej ofiarności. Mogłabym mnożyć przykłady. Ale po co? Same/sami znacie je z autopsji. Niektórzy nazywają to po imieniu.: Kto ma miękkie serce, ten ma twardą d.... Konkluzja? Drogie Panie, drodzy Panowie, wielu z nas myli bycie ofiarnym z byciem ofiarą. Te dwie postawy dzieli bardzo subtelna różnica. Czasami próbuje się nas wmanewrować w różne ideologie, bądź też wzbudzić w nas poczucie winy. I jedno i drugie jest zabiegiem poniżej pasa. A moja filozofia jest prosta i jasna jak "dzień dobry" i nie ma w niej drugiego dna. Bez poczucia krzywdy robię z przyjemnością kanapki memu mężowi wiedząc, że tego nie cierpi. On za to codziennie rano przynosi mi kawę zanim wstanę, wiedząc, że lubię powylegiwać się z laptopem w łóżku.
Ofiarność jest wtedy gdy wchodzę w czyjeś buty i robię coś z miłości, sympatii czy empatii. Ofiarą staję się gdy wywiera się na mnie presję psychiczną lub/I fizyczną zmuszając do ... ofiarności. Gdy to co robię, wzbudza we mnie głęboki sprzeciw i frustrację. Kocham swoją rodzinę i wiele wyrzeczeń jestem w stanie dla nich ponieść bez poczucia krzywdy. Nie zapominam przy tym o swojej autonomii i potrzebie samorealizacji. Oni też to rozumieją i ponoszą związane z tym koszty. Bo mnie kochają i nie chcą ograniczać. Ofiarność wymaga niezwykłej subtelności zarówno od tych, którzy się nią dzielą, jak i tych, którzy jej doświadczają. Na szczęście tych relacji da się nauczyć. Ja swoje wypracowywałam latami. Na początku nie było łatwo, o nie! Dwie rogate dusze nieskore były do ustępstw względem siebie, bojąc się o utratę swojej autonomi. Dopiero kiedy zrozumieliśmy ile radości sprawia nam wzajemna ofiarność, nie musimy już bronić swego terytorium wpływów. Bo już nam nic nie zagraża. Nie nadużywamy wzajemnej ofiarności i mamy sporo siły, by obronić się przed staniem się ofiarą nacisków innych ludzi.
11 Comments
1/10/2017 11:42:13
Cholernie ważna kwestia! Znam mnóstwo ludzi, którym daje radość pomaganie innym, ale ich gotowość do niesienia pomocy sprawia, że są wykorzystywani. Jeśli sami jasno nie postawimy granicy, staniemy się nie tyle tanią, co bezpłatną siłą roboczą. Dotyczy to relacji zarówno zawodowych, jak i prywatnych. Problem w tym, że dla wielu z nas odmawianie np. zostania za kogoś w pracy czy popilnowania dzieci siostry wiąże się z poczuciem winy. Zupełnie niepotrzebnie. Ja mam prostą zasadę - dbam o równowagę w moim życiu. Nie dopuszczam do sytuacji, w której wyręczanie innych sprawia, że padam na nos ze zmęczenia lub zaczynam czuć się sfrustrowana. Egoizm? Tak, ale zdrowy. Jeśli bowiem mi samej nie będzie w życiu dobrze, nic dobrego nie będę mogła dać innym. Pozdrawiam ciepło :)
Reply
Agnieszka
1/10/2017 12:27:09
Super to rozumiesz i miałas dośc siły, by wcielić tę zasadę w swoje życie. Ale jak bardzo trafnie podkreśliłaś, nie jest łatwo oprzeć się naciskom innych bez poczucia winy, zwłaszcza, gdy łączą nas z nimi bliskie więzy lub zawodowa zależność. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Reply
Masz rację, ogromna różnica miedzy ofiarą a ofiarnością.
Reply
1/14/2017 11:21:23
To zależy od jednej, jak i drugiej strony. Można ofiarność cenić, doceniać, a można z niej bezpardonowo korzystać - robiąc z ofiarnej ofiarę. To zależy od człowieka, nie stanowi reguły. Moim zdaniem oczywiście :)
Reply
Aga
1/18/2017 23:09:12
dokładnie! potrzebne wyczucie obu stron :) pozdrawiam :)
Reply
1/14/2017 11:44:59
A może jest tak, że gdy lubimy coś robić, to to nigdy nie będzie ofiara? Osobiście nie mam problemu z 'usługiwaniem', jeśli wiem, że sprawiam temu komuś przyjemność i jednocześnie lubię to robić. Wszyscy moi domownicy wiedzą, że nie lubię gotować, robię to tylko i wyłącznie z obowiązku i dlatego nigdy nie narzekają i doceniają moje starania - i z tego właśnie powodu nie czuję się ofiarą. Zrobienie kanapek jest więc w jakimś sensie przyjemnością. W pracy działam podobnie - staram się lubić to, co robię - wtedy nie mam problemu z nadgodzinami.
Reply
Człowiek staje się ofiarą, gdy nie poitrafi zakreślić jasno granic. To daje pole do wykorzystywania. Z własnej woli wykonane czynności sprawiają przyjemność, choć nie zawsze są lubiane. Kanapki też robię, choć rodzina uważa, że każdy sam może zrobić, skoro nie mają dwu lewych rąk.
Reply
Agnieszka
1/16/2017 23:15:34
Tak, to cudowne uczucie. Bo płynące z głębi serca... :)
Reply
Aga
1/16/2017 23:15:58
dokładnie! :)
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|