Za każdym razem wracam z Polski z wielkim głodem pisania. Za każdym razem lecę tam z przeogromnym pragnieniem spotykania ludzi, chłonięcia ich każdym zmysłem, napełniania głowy inspiracjami pochodzącymi z ich przemyśleń. Jednym słowem - ogromny niedosyt i ogromne zmęczenie. Radosne i twórcze. Tak wygląda moje życie w pasji... Sięgam pamięcią wstecz... Przez ostatnie osiem lat, każdego ranka z wyjątkiem weekendów, zasysał mnie wraz z moim autem ogromny garaż jednej z wielu wielkich firm mieszczących się w centrum miasta. Codziennie około 17.00 wypluwał mnie wraz z potokiem innych jak ja ludzi na ulicę. Rano jadąc przeszkloną windą na swoje trzecie piętro, spotykałam kolegów i koleżanki z pracy. Na pytanie:"Co słychać?" w zależności od okoliczności padało stwierdzenie, poprzedzone sapnięciem, przewróceniem oczu, westchnieniem:" Jak to w poniedziałek... wtorek... środę itp." oraz sakramentalne: "Aby do piątku." Nie wiem ile było w tych grymasach kokieterii, a ile prawdy. Pamiętam, że lubiłam swoją pracę i wykonywałam ją sumiennie. Jednak pewnego dnia, jakaś zatrwożona myśl musnęła mój policzek cieniem wątpliwości. Jak to? Tak ma wyglądać moje życie do emerytury? Przez następne kilkadziesiąt lat, jadąc każdego ranka zbiorową windą na swoje piętro, będę odliczać dni do weekendu? Mróz z lekka ściął mi serce i mocniej objęłam moją pasję zatroskanymi dłońmi. Zaufałam jej i pociągnęła mnie za sobą... ***I nastały krótkie noce, szybkie dni. Zmęczenie i niejednokrotnie desperacja. Gdy stałam się gościem we własnych progach świętego spokoju. Chwile euforii, za wysokie progi i twarde mury nie do przebicia. I gdyby nie to, że pasja jest ogromną namiętnością, która staje się nadprzyrodzoną siłą, dawno złożyłabym broń. Ukochałabym bezpieczne powroty, comiesięczne regularne wpływy na konto, moich - jakże bezpiecznych, bo znajomych narzekaczy w pracowniczej windzie. Ale Bóg dał mi nie tylko pasję - moją nadprzyrodzoną siłę - ale także dobrych ludzi na mej drodze. I na Twojej drodze też. I jeśli Ci mówią, że podołasz - to z pewnością mają rację. Uruchomisz wszystkie drzemiące w Tobie moce by utrzymać się na fali, ale nie ukrywam, będzie Ci bardzo trudno bez zaplecza finansowego i duchowego wsparcia. Ja to wszystko miałam, ale i tak zdarzały się dni, czarniejsze niż najciemniejsza noc. Mówię Ci to uczciwie, byś wyruszając w tą najpiękniejszą z najpiękniejszych dróg miał świadomość, że do sukcesu nie prowadzi oświetlona autostrada, ale cierniste, często fałszywe ścieżki. A także - fałszywi przewodnicy. Bo przecież będą tacy, którzy spróbują Ci wmawiać, że na pewno się uda, wystarczy tylko pójść za głosem pasji. Często zapominają dodać, że owszem, udaje się, ale za setnym podejściem. Ale jeśli pytasz, czy ten trud się opłaca, bez wahania powiem Ci, że TAK. I nieważne są: pot, zmęczenie i łzy. ***Nie jestem ogrodniczką ni kucharką. Wobec tych dwóch czynności mam wielkie wyrzuty sumienia i poczucie niedoskonałości. Ale kwiaty nic sobie z tego nie robią. W moim polskim domu, gdy docieram w nocy, patrzę zdumiona na dorodne budzące się do życia pąki, kolor czerwieni. A one? Kwitną sobie do rozpuku kpiąc z pór roku i praw natury! Same sobie sterem i okrętem... Jak ja... ************************************************************************************************************************* Wyrywam porankowi blade kły. Co ja mówię, jaki tam poranek, jedenasta godzina! Umówiona na śniadanie z zegarkiem w ręku, bo tylko w taki sposób mogę spotkać dawno nie widziane bliskie osoby. To jedne z tych, które nigdy nie robią wymówek, że tak się mało widzimy. Cieszymy się z tego co jest. Będę minimalnie spóźniona. Klasyk. Ale resztki dobrych manier nakazują mi uprzedzić dziewczyny. Piszę smsa. Iwonka czyta, patrzy na Sylwię i mówi: "No proszę, już gwiazdorzy." Wybuchają śmiechem. Szybko mi odpisuje z szelmowską miną. "Nie szkodzi. Nie śpiesz się. Zdążymy sobie Ciebie obgadać." Jestem w dziesięć minut. Rzucam się zachłannie na porządny kawał makowca i parującą kawę. Jakieś 45 minut co kilka sekund umieramy ze śmiechu. Raz po raz. Bolą nas żebra i mięśnie twarzy. To dobre chwile. Niezła zabawa. Po chwili rozjeżdżamy się do swoich spraw. ************************************************************************************************************************* Spotkania autorskie. Cudowne, forsowne, energetyczne. Po kilka jednego dnia. Różne: duże i małe. Zawsze z bogactwem treści, bo ludzie wiedzą po co przychodzą, co wnoszą w moje życie i czego oczekują. Świadomi uczestnicy kulturalnego życia. Po Poznaniu, zasypiam w akademiku jak zabita, było tyle wrażeń. Budzę się rano i zaczynam płakać jak głupia. Okrągłą godzinę. Ale to dobry, regenerujący płacz. Wypłukuje nagromadzone emocje i stres poprzedniego dnia. I jestem wdzięczna za tak bogate życie. Chociaż bogate życie nie oznacza życia w bogactwie. Czasami odwrotnie. Jest ciągłą podróżą i próbą Twoich z Tobą samą sił. A później słowa jak listy z nieba, od do niedawna jeszcze obcej osoby, a dziś czytelniczki i przyjaznej duszy: Czytam "Zaczarowaną codzienność" i już się cieszę na kolejne zeszyty. Wiem to już, że będę wielokrotnie powracać, a każde czytanie niesie nowe treści. Niby niewielkich rozmiarów książeczka, a w czytaniu swą objętość zwiększa wielokrotnie! Już wcześniej miałam świadomość, że czytelnik daje książce nowe życie, a Ty mam wrażenie świadomie prowokujesz, by w Twojej książce dopisywać nowe karty. Dziękuję! Już wiesz, o co w tym wszystkim chodzi? Życzę by pasja była Twoją namiętnością życia. Reszta... sama się ułoży. Wkrótce będzie więcej wpisów na blogu. A jeśli chcesz mi pomóc w zdobyciu głosików (zostałam nominowana na Podlasiankę roku w kategorii: "pasja" właśnie) to kliknij w zdjęcie poniżej:
15 Comments
Aga
3/12/2017 00:30:57
Dziękuję Basiu :)
Reply
Aga
3/12/2017 00:31:50
Dziękuję :) Aż się uśmiechnęłam :)
Reply
Joanna Rodowicz
3/12/2017 01:55:21
Spotkania z Tobą to jakby dotknięcie tego Słońca bezpośrednio: rozświetla, ale nie razi, grzeje ale nie pali...dobrze że piszesz, jest co czytać i o czym myśleć. :)))
Reply
Agnieszka
3/13/2017 10:06:16
Joasiu, o Tobie myślę podobnie, tylko Ty piszesz pędzlem.... ale ile w tym miłości i dobrych emocji...
Reply
Agnieszka
3/13/2017 10:07:35
Tak Stokrotko, od Ciebie się wszystko zaczęło, dokładnie! w mojej pisarskiej drodze towarzyszysz mi od pierwszego kroku :) dziękuję! Dzięki Tobie poznałam też Joasię :) takie znajomości już na całe życie...
Reply
gordyjka
3/12/2017 09:52:09
Pasja potrzebuje odwagi...;o)
Reply
Agnieszka
3/13/2017 10:08:11
Bardzo dużo... a czasami szczypty szaleństwa...
Reply
3/12/2017 10:00:47
Klikam kolejny raz . Tak, realizować się w swojej pasji, która z kolei służy innym, to naprawdę ogrom szczęścia. Pozdrawiam
Reply
Ala Zych
3/12/2017 18:32:48
Agnieszko!
Reply
Agnieszka
3/13/2017 10:08:59
Dziękuję Alu :) Ty też dla wielu jesteś wzorem, wiem to z pierwszej ręki :)
Reply
3/13/2017 11:29:05
podpisuję się w pełni. :) pasja jest ważna, ale rzadko wszystko idzie lekko i przyjemnie..trzymam kciuki
Reply
Agnieszka
3/13/2017 11:32:23
dziękuję :) i wzajemnie!
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|