Poznałyśmy się gdzieś na blogowym szlaku. Obie - bardzo różne. Jedyne co nas łączy to podążanie za swoimi marzeniami i pasja do życia z całym jego bagażem doświadczeń. Nasze pierwsze spotkanie, i jak na razie jedyne, było tylko przypieczętowaniem tej mentalnej znajomości, która rozpoczęła się dużo, dużo wcześniej. Najpierw byłyśmy blogerkami, teraz jesteśmy - pisarkami. Bo tak chyba nazywa się ludzi, którzy piszą książki, bez względu czy się to komuś podoba, czy nie. Ja zaczęłam wydeptywać ścieżki na opak, Róża - dobrze się przygotowała do swojej drogi. Ona uczy się na moich błędach - ja korzystam z jej starannie przygotowanych notatek do życia - zwanych przez profesjonalistów - planem. Udzielamy sobie nawzajem rad, korzystamy z wzajemnych doświadczeń. Czasami do siebie dzwonimy. Baaardzo rzadko... Głównie rozmawiamy o naszym pisaniu. Rzeczowo. Czasami żartujemy. Nie powiem jak, bo posądzilibyście nas o megalomanię, a my doskonale wiemy ile jesteśmy warte, a zarazem świadome własnych słabości, czy ograniczeń. Ale obie wiemy, że gdy ziemia osuwa się spod nóg, można do siebie wykonać telefon by być wysłuchanym. Na szczęście ta ziemia zadrżała w powałach tylko raz. A później wyszło słońce. Jednak tego typu sytuacje - na zawsze określają międzyludzkie relacje. I choć trudno nazwać naszą znajomość przyjaźnią to wiem, że Róża jest tym właściwym człowiekiem na mojej drodze. I ten człowiek wydał właśnie na świat swoje pierwsze literackie dziecko. "Gastronautka" - książka napisana z pasją - o miłości do pracy w gastronomii...Róża uczyniła z opowieści o zdawałoby się "zwykłej" pracy w pubie niemalże książkę sensacyjną! Czyta się na jednym wydechu, z zaciśniętymi dłońmi. Oprócz wartkiej akcji, tysiąca szczegółów, świadczących o tym, że autorka jest profesjonalistką ww wszystkim co robi, Róża przemyca przemyślenia, które pokazują jej wrażliwość, subtelność i życiową filozofię. Kilka razy, gdy adrenalina codziennych zmagań z klientami, sytuacjami bez wyjścia i nagłymi zwrotami akcji sięga zenitu, zadaję sobie pytanie: po co się tak w życiu męczyć?! Zapewne wielu czytelnikom przemknie ta myśl przez głowę... Pytasz dlaczego? Róża ma dla Ciebie gotową odpowiedź:
"Bo szmer rozmów i śmiech gości, pokrzykiwania na siebie personelu w chwilach największego napięcia i stresu, sącząca się muzyka, uderzanie sztućców o talerze. pobrzękiwania szkła i odgłos nalewania wina to dla nas najpiękniejsze dźwięki świata." Róża po prostu kocha tą robotę! Bo tylko ktoś tak zakochany w swojej pracy potrafi TAK o niej pisać..... A ja konsument, a ja gość - już zawsze, na pracę biorącej ode mnie zamówienie osoby w restauracji będę spoglądała inaczej. Z większą empatią i uwagą. Trójwymiarowo...
4 Comments
Agnieszka Korzeniewska
9/10/2017 19:44:44
To jak efekt kostek domina :) ktoś się odważy i to dodaje innym siły i determinacji! Też się bardzo cieszę :)
Reply
Alicja Zych
9/12/2017 19:33:50
Agnieszko!
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|