W podróży. Mała zmiana miejsc. Na zbyt długie podróżowanie nie możemy pozwolić sobie z wielu powodów. Ale krótkie weekendowe wyskoki - mile widziane. Przy dobrej organizacji, zasięg naszych wypadów może osiągać jakieś 500 - 700 km. Tak, by zajechać za dnia, móc poczuć się przez chwilę w nowym miejscu "u siebie" i za następnego dnia - powrócić. Tosiek został w dobrych rękach. O staruszku nie wspominam, bo on przeważnie i tak funkcjonuje w innym wymiarze świadomości. Głownie śpi. Walczyliśmy przez chwilę w naszych sercach, czy "nie wziąć dzieciaka ze sobą". Ale nie. Rozsądek zwyciężył. Miejsce, do którego postanowiliśmy pojechać odwiedza rocznie 3 miliony turystów, bywa tam ich dziennie do 14 tysięcy. Jest to trzecie, po Wersalu i wieży Eiffla najcześciej i najchętniej odwiedzane turystyczne miejsce we Francji. Tyle, że Paryż wiele ludzi odwiedza "przy okazji", chociażby z racji interesów. Do Mont Saint Michel - przyjeżdża się specjalnie.... Bo poza tym cudem świata, nie ma tu nic szczególnego: łąki i dość zgrzebny krajobraz północnej Normandii. Pasące się setki owiec i krów. I woda. Dużo wody. Morze Północne. Byłam tutaj wiele lat temu. Pamiętam, że była wtedy piękna pogoda i piasek wokół wyspy przypominał przecudny, trochę księżycowy krajobraz. Dzieci rysowały patykami wielkie serca na piasku, a gdy wytężyło się wzrok, to daleko, daleko widać było zarysy wysp należących do Anglii... Wiele zmieniło się od tego czasu. Świat komercjalizuje się na potegę. W pobliżu wyspy powstała wioska całkiem przyjemnych hotelików. W jednym z nich mieliśmy rezerwację. Wokół, jak okiem sięgnąć, pasą się... plastikowe krowy, owieczki i stoją rowery. Między hotelami, a wyspą często kursują darmowe autobusy, które zawożą i przywożą turystów. Mont Saint Michel. Wzgórze Świętego Michała. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|