Święta. Jakie są? Jak nasze życie, jak nasze uczucia i doświadczenia zmieniające się na przestrzeni lat. Są święta dobre i złe, szybkie i celebrowane, przez śmiech, przez łzy, bogate i biedne... W samotności lub z rodziną; aktywne, albo leniwe jak pierogi. Niosące nadzieję lub pogłębiające depresję. Pełne emocji lub beznamiętne. Boże Narodzenie ma tyleż zwolenników, co przeciwników. Jednym słowem, mamy z tym Bożym Narodzeniem pewien problem... Powiedziałabym, kilka problemów. Świąteczne życzenia. Niektórzy twierdzą, że to festiwal obłudy. A ja myślę, że dobrze, że choć raz w roku robimy wysiłek by być miłymi wobec osób, których nie lubimy. I chowamy pazury na tych parę godzin.
Znów Cię posadzili koło "ulubionej" cioci z Węgorzewa, do której musisz się uśmiechać, mimo, że z jadowitą radością dostrzegła i z fałszywą troską publicznie skomentowała twoje podkrążone oczy i dodatkowe kilogramy, lub musisz wysłuchać historii peklowania świątecznej szynki od momentu zakupu, poprzez solankę, do produktu końcowego. A to akurat Cię ani ziębi, ani grzeje, bo od dawna mięsa nie jadasz. Wujkowie prawie się za łby wzięli z przyczyn ideologicznych,a ciocia Mania siedzi zawstydzona swoją niezgrabnością bo jej się czerwony barszczyk wylał... na świąteczną bluzkę stryjenki z Poznania. Jeszcze gorzej z nami samymi. Właśnie tuż przed świąteczną wieczerzą do gardła sobie skaczemy! Nie wiadomo skąd i jak, wybuchła gorąca kłótnia. To znaczy wiadomo: jak co roku poszło o nieistotny drobiazg. Przedświąteczne przesilenie sprzyja gwałtownym wyładowaniom atmosferycznym. Ba, sam Pan Jezus nie ma lekko tego dnia! Uczeni w piśmie rozkładają beznamiętnie tajemnicę Jego narodzin na czynniki pierwsze stawiając setki pytań i szukając na nie desperacko odpowiedzi. I oto wiemy, że narodził się nie w grudniu lecz na przełomie marca i kwietnia. Że to nie byli królowie, lecz magowie. Z całą pewnością było ich więcej niż jeden. Ale nie wiadomo czy trzech. Że prowadziła ich gwiazda. Supernowa. To szczegółowo opisali już Chińczycy. Ale czy rodzice pochodzili z Nazaretu?... Fakty, fakty, fakty. Wątpliwości, wątpliwości, wątpliwości. A tak właściwie wcale nie fakty są najistotniejsze w istocie Bożego Narodzenia, choć oczywiście są ciekawe z historycznego punktu widzenia. Ty sam(a)... Czujesz się coraz bardziej zmęczony(a). Odpływasz w świątecznym gwarze... A przecież czekasz z radością na ten dzień, przygotowujesz, już od Wszystkich świętych gonisz tego przysłowiowego (świątecznego) zajączka, a może raczej bałwanka, bombardowany(a) przez wszechobecne, świąteczne reklamy... Każdego roku, mając za sobą maraton kompletowania świątecznych prezentów w ostatniej chwili, zarzekasz się, że w przyszłym roku już na pewno Boże Narodzenie ciebie nie zaskoczy. Ale zaskakuje jak drogowców zima. Jakaś taka siła wyższa... Uff! Wreszcie pierwsza gwiazdka. Odmodlone, odśpiewane, objedzone... Ale czy... przeżyte? Człowiek nie zdążył nawet zagłębić się w Tajemnicę. Tak jak planował, z kubkiem dobrej herbaty przy blasku świec patrząc w rozgwieżdżone niebo... Za to na Facebooku aż trzeszczy od zdjęć świątecznych choinek i uginających się stołów. To o to w tym wszystkim chodzi? Pomimo tego wszystkiego, kocham Boże Narodzenie! I staję w Jego obronie. Kocham je za ekscytujące oczekiwanie, za próbę wyciszenia, kolorowe bombki i zapach choinki. Za dwanaście potraw na stole, wykrochmalony obrus i kiedyś jeszcze – sianko pod obrusem, ale skąd go teraz wziąć? Za kolędy, przy których wzruszam się do łez i które zapamiętale wyśpiewuję, niemiłosiernie raniąc uszy domowników. Kocham je za czułość i tkliwość w tym zabieganym, skomputeryzowanym świecie, za to, że chociaż przez jeden wieczór palce nie bolą od stukania w klawisze, a ja odkrywam w sobie dawne dziecko wypatrujące pierwszej gwiazdki na niebie. Za kolędników. Za blask Twoich oczu. Dobrze, że jesteś... Za to, że staram się być choć odrobinę lepsza dla innych i siebie. Za chwilę refleksji i myśl o tych, o których podczas roku zapominam w codziennym zagonieniu. Za zadumę nad samą sobą... Nad światem... Za obietnicę poprawy. Uwielbiam za zapach niemowlęcia w moim domu wiele lat temu. Od 24 grudnia pewnego roku, BN na zawsze będzie mi się kojarzyło z narodzinami mego syna. Ale nie lubię zgiełku towarzyszącego temu dniu, przerostu formy nad treścią, i że niewiele z wartości Bożego Narodzenia tak naprawdę pozostało. Za blichtr i nadmiar. Idea Bożego Narodzenia jest najpiękniejszą tradycją ludności. Tylko my, ludzie potrafimy nawet najpiękniejszą ideę zwyczajnie spłycić... Dla mnie prywatnie, to ciągle najpiękniejsza moja tradycja i credo Chrześcijanina w doli i niedoli, w latach prosperity i kompletnego marazmu. I to nieprawda, że jest smutne, jak niektórzy mówią. W moim sercu też często budzi się w tym dniu nostalgia. To z założenia radosne święto. To w nas szukajmy przyczyny. Ono, Boże Narodzenie nam tylko uzmysławia nasz smutek, nasze braki i niezaspokojone potrzeby. Naszą tęsknotę, deficyt ciepła i miłości. Albo naszą radość... Odzwierciedla stan naszej duszy. Jest jak lustrzane odbicie naszego wnętrza. Dlatego, jeśli nie lubisz Bożego Narodzenia, zastanów się dlaczego? Zamiast dołączać do akcji bojkotu wydarzenia, zastanów się, co w Twoim życiu nie działa? Jasne, że wtedy najdotkliwiej tęskni się za nieobecnymi. Magiczny Grudniowy Dzień Tęsknoty. No i może Tosiek zagada ludzkim głosem w tym roku? A mielibyśmy sobie trochę do pogadania... ŻYCZĘ WAM WSPANIAŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA. NIECH UBOGACĄ WASZE SERCA I UMYSŁY. WNIOSĄ SPOKÓJ I HARMONIĘ W WASZE ŻYCIE, BO TYLKO W CISZY I SPOKOJU MOŻNA USŁYSZEĆ TO CO NAJISTOTNIEJSZE. A ja Wam dziękuję, że już kolejny rok jesteście ze mną, wybaczając mi moje zaniedbania, odejścia i powroty. Niech nam się wiedzie! (na bazie posta archiwalnego)
8 Comments
Alicja Zych
12/24/2017 20:27:23
Agnieszko!
Reply
Agnieszka Korzeniewska
12/27/2017 20:14:38
Alu, dziękuję za taki cudny, ciepły komentarz. Masz rację, nie dla wszystkich to radosny czas, ale bez względu na to co nam przynosi kolejny rok, święta Bożego Narodzenia zawsze niosą ukojenie i nadzieję.
Reply
A może są też stany pośrednie? Ja akurat lubię BN, ale bez tej całej otoczki, o której tak ładnie piszesz. Bez wzruszeń, zamyśleń, magii. Wcześniej kojarzyło mi się wyłącznie z ciężkim stresem, bo rodzina spotykała się z przymusu, ale nikt nie żywił do siebie przyjaźni. Długo by o tym... Od kilku lat skończyły się kłótnie przy stole, teraz jest miło i wesoło, jest NORMALNIE. A że jest mi też dobrze na codzień, to święta nie są tak wyczekiwane, jak nie wiem co...
Reply
Agnieszka Korzeniewska
12/27/2017 20:17:10
Pięknie piszesz o świątecznej NORMALNOŚCI. wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
Reply
2/10/2018 18:41:26
Jakoś nie przepadam za świętami. Żadnymi. Nie dość, że nie ma co robić, to jeszcze zaczyna się straszny kocioł. Zaczynał. Kiedy wyniosłem się z mojego rodzinnego Szczecina na Dolny Śląsk (pisałem o tym na mojej stronie) życie poprowadziło mnie ścieżką samotności z wyboru. Nie skarżę się, sam tego chciałem. I teraz, czy to przy stole wielkanocnym czy bożonarodzeniowym nie ma ozdób, gości. Siedzimy z żoną sami. I... i chyba tak jest dobrze :-)
Reply
Agnieszka Korzeniewska
2/11/2018 19:37:57
Też czasami tęsknię za takimi cichymi, samotnymi świętami, ale też kocham ten świąteczny zgiełk.
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|