"Priorytety nie są stałe. Powinny zmieniać się razem z nami. Musimy uzdrowić nasze pełne codziennej krzątaniny wyniszczające, grożące nam katastrofą życie. COŚ DLA SIEBIE Nie musi to być wielki projekt, czy wspaniała praca. Może to być ułożenie bukietu, czy upieczenie ciasta. Ważne, by to było coś własnego." Taki cytat gdzieś znalazłam. Nie wiem gdzie i kiedy. Ale poczułam, że właśnie moje „pełne codziennej krzątaniny wyniszczające, grożące mi katastrofą życie” wisi na włosku. Na włosku wytrzymałości psycho-fizycznej. I zaszyłam się po uszy w naturze. Po raz pierwszy w życiu mam cztery tygodnie urlopu. Z tego dwa już za mną. Ale i tak jestem bogata jeszcze w dni i noce. Można powiedzieć, burżujka. Moj mąż tak dobrze nie ma. On jest z tych niezastapionych. Taka karma. A więc na urlopie natychmiast wpada w spiralę prac ogrodowo-domowo-działkowych. Opatrzność nad nim czuwa, żeby nie wypadł z wprawy. Ale widać to lubi. Bo nawet jesli jest „narobiony”, to wraca do domu szczęśliwy. Mój urlop zaczął się dość spektakularnie. Tosiek przewlókł mnie po asfalcie zaraz pierwszego dnia. Kurczowo trzymałam się smyczy, gdy gonił za kotem, jakby miał odlecieć. Tosiek nie kot. Skończyło sie zdartym kolanem, nadgarstkami i łokciami. Ale dobra nowina jest taka, że buzia jest cała (dziękuję Tosiek!) i nogi nie są połamane. No i widowiskowo za sprawą Olivierka (zamiennik dla: Tośka) na oczach sąsiadów było pierwsza klasa!. Nie ma to jak mocne wejście. Zapisać się na wieki w pamięci złotymi zgłoskami. Ten pies coś w sobie ma... Nasz Jednorożec (zamiennik dla: Olivierka i Tośka) poskarzył się swemu panu, a ten poużalal się nad pieskiem, ze taki stres mu pani zafundowala kurczowo trzymając się smyczy. Biedny Toś! Czym on owinął sobie mego męża dookoła palca, że mu z ręki jada? No bo chyba nie ogonem? Niektórzy są bardziej radykalni w poglądach na nieokiełznaną naturę Antoniego i mówią po prostu, że Tosiek po tych różnych wybrykach, już by nie żył! Gdyby był u nich, rzecz jasna. Ale Toni jest u nas i korzysta z tego pelnymi garściami, tzn. łapami... Krótko mówiąc: na gwałt potrzebny psi behawiorysta i psychiatra dla „ludziów”... Intensywność życia przedwakacyjnego spowodowała, że wprowadziłam w obieg nowe priorytety. Wakacyjne. Nastapiło tak zwane zmęczenie materiału. Jem, spię, czytam, myślę i piszę. Odwiedzam rodziców. I znów jem, spię, czytam, myślę i piszę... Nową ksiązkę sobie piszę. Bo przecież nadchodzi jesień. Zbieram na nią siły. Będzie się znowu działo i mieszało w moim życiu. A pośrednio w życiach innych. Ale póki co.. Jem, spię... i tak dalej... Wiecie co? To najlepszy „audyt znajomych”. Taki reset towarzyski. Tak powiedzial mi kiedyś znajomy i miał rację. Ci co mnie nie znają martwią się, lub się obrażają. Wyciągają zbyt pochopne wnioski. Ci co mnie znają, wiedzą... Z przyjaciółmi nie trzeba tłumaczyć pewnych spraw. Jesteśmy obecni w swoich życiach bardzo rzadko, bo tak nam sie poukładało, ale nie chodzi przecież o częstotliwość, ale intensywność wspólnych doznań. Wspólne spędzanie czasu jest szalenie miłe, ale nie jest to konieczny dowód wzajemnej przyjaźni i przywiązania. Rozumiemy potrzebę bycia samemu i bycia w grupie. Przyjaźń nie narzuca, nie zatrzymuje na siłę, nie wymaga, nie zadrości i nie szuka drugiego dna. Ona akceptuje stan rzeczy. Dojrzała przyjaźń. Z moich obserwacji wynika, ze czasami bywa wierniejsza jest niż... niejedne małżeństwo. No więc jem, spię...itd.. Tyję sobie oczywiście od tego jedzenia. Radośnie i beztrosko. Ale jeszcze nie przekroczyłam krytycznej fazy, tzn. z trudem, ale wchodzę w zeszłoroczne ubrania. Gdy odzywa się we mnie Mały Filozof, dzielę się różnymi przemyśleniami z moim mężem i widzę, że zaczyna się bać... Mędrkująca blondynka... To nic dobrego nie wróży... Takie są moje priorytety tego lata. Chcę być dla siebie dobra. Egoistycznie, narcystycznie. Teraz JA. Radzę Ci to samo. Dlaczego? Dopóki nie będziesz dobra dla siebie, nie będziesz dobra dla innych. Możesz spalać się w potrzebie dobroczynności, uczynności, gościnności i koleżeństwa... Ale dopóki najpierw nie pokochasz i nie dopieścisz siebie – będą to tylko żałosne próby udowodnienia sobie jeszcze raz własnej dobroci i szlachetności. Ludzie o znikomym poczuciu własnej wartości muszą sobie ciągle coś udowadniać. Taka kiedyś byłam... Tylko człowiek, który polubił siebie i szczerze pokochał, jest w stanie bezinteresownie pokochać innych ludzi. I w tym kochaniu ich – nie spalić się jak pochodnia. To było też jednym z powodów zaszycia się na wsi. Jak mogę spotykać się ze znajomymi, gdy brakuje mi sił, by spotkać się z samą sobą? Skoro nie jestem dobra dla siebie, nie będę również dobra dla nich i jakość takich spotkań będzie niewiele warta. Gdy się zastanowisz, przyznasz mi rację. Ale już powoli wstaję z martwych. I uśmiecham się do swego odbicia w lustrze. Fajna babka z tej kobiety po drugiej stronie srebrzystej tafli. Niedoskonała, to fakt, posiada braki w każdej niemalże dziedzinie. Ale ma też wiele zalet. Cholernie ją lubię i jest mi kosmicznie bliska... Jutro otwieram swój kalendarz. Spróbuję umówić parę spotkań. Pewnie i tak nie zdążę wszystkich, których chciałabym, zobaczyć. Jestem szalenie ciekawa, co tam u moich znajomych. I zechcę dać im kawałek tej fajnej, zabawnej, wypoczętej – siebie. By nie musieli znosić przemęczonej, wypalonej baby we mnie, goniącej resztką sił. Do zobaczenia gdzieś na szlaku życia!
36 Comments
Barbarossa
8/1/2016 12:47:37
Droga Agnieszko i taką Cię uwielbiam. Twój post dał mi do myślenia. Ostatnio w ogóle o sobie zapominam, że jestem.,..
Reply
Pewnie ! Często tam jeżdżę rowerem . Może spotkamy się kiedyś ? ;)
Joanna Rodowicz
8/3/2016 15:59:02
Jak inne są teraz Twoje zdjęcia! Piękna twarz patrząca mi w oczy, już nie skryta za włosami, czy nową, niezwykłą kreacją...jestem pod wielkim wrażeniem całej, głębokiej przemiany i niezwykłego Twojego rozwoju!
Reply
Aga
8/8/2016 16:21:05
Kochana Joasiu, to Kajetek wdzięczna lodowi za to, że Cię znam... Bardxo mnie ubogacilaś... Dziękuję!(P.S. Dopiero dorwałam się do neta)
Reply
Agnieszka
8/9/2016 01:14:33
Pisalam wtrakcie drogi i widze poprzekręcalo mi literki :) mialo byc : "to ja", a nie "kajetek", ale i tak wiem, że sens moich słow był dla Ciebie zrozumiały :)
Aga
8/8/2016 16:23:09
Stokrotko kochana to tylko 150 km od Wwy :)
Reply
8/4/2016 01:11:28
cztery tygodnie urlopu to rzeczywiście sporo! ;) i dobrze! trzeba nabrać siły a priorytety? no, jakieś tam trzeba mieć ;D
Reply
Aga
8/8/2016 16:24:30
:)
Reply
gordyjka
8/4/2016 10:52:07
Zgadzam się w całej rozciągłości tematu...;o) Układania wszystkich ważnych spraw trzeba zaczynać od uśmiechniętego odbicia w lustrze...;o)
Reply
Agnieszka
8/9/2016 01:15:12
Pięknie powiedziane Gordyjko! Tego sie trzymam :)
Reply
Antoni Relski
8/4/2016 11:41:54
Nie pamiętam swojego urlopu.
Reply
Agnieszka
8/9/2016 01:17:22
Oj, Antoni nie iwm co powiedzieć... czy zazdrościc, czy współczuć... WIEM! Można powiedzieć, że cały czas jestes na urlopie, mieszkając w takim uroczym miejscu stworzonym przez siebie :)
Reply
Ina
8/5/2016 21:02:17
A ja się cieszę, że w swoim kalendarzu znalazłaś chwilkę dla dwójki podróżników ;)
Reply
Agnieszka
8/9/2016 01:18:05
Ja ich szczerze podziwiam! Tych podróżników :)
Reply
8/5/2016 22:47:34
Mam nadzieję, że dojrzeję do takiego spojrzenia na siebie. Bez lubienia siebie nic nie wydaje mi się autentyczne. Tak wiele w nas krytycyzmu, a jak każdy potrzebujemy wyłącznie miłości.
Reply
Agnieszka
8/9/2016 01:18:55
łatwiej jest siebie polubic z wiekiem :) samo przyjdzie :)
Reply
8/5/2016 23:36:50
Oho Pani post dal mi dużo do myślenia .... Zycze spokojnego wypoczynku :) Wieś hmmmm uwielbiam ta cisze na wsiach zapach i krajobrazy :) Ile bym dala żeby jeszcze chociaż na trochę wrócić teraz do Siemiatycz i nadrobić trochę wycieczek rowerowych po wsiach ... Pozdrawiam :)
Reply
Agnieszka
8/9/2016 01:20:23
Jeszcze kiedys to nastapi... wszystko ma swój czas... jest czas wytęzonej pracy, odpoczynku, powrotu do źródeł... :) cierpliwości... :) pozdrawiam :)
Reply
8/6/2016 22:55:27
Mam nadzieję, że dojrzeję do takiego spojrzenia na siebie. Bez lubienia siebie nic nie wydaje mi się autentyczne. Tak wiele w nas krytycyzmu, a jak każdy potrzebujemy wyłącznie miłości.
Reply
Mam podobnie, zmęczona nie znoszę tłumów, choćby to byli przyjaciele. Najpierw muszę zaszyć sie gdzieś, odpocząć, dopiero potakim resecie tęskni mi się do ludzi. Np. bardzo, bardzo rzadko umawiam się z kimś w dni robocze, po pracy. Pracuję przez osiem godzin w czteroosobowym pokoju, same kobiety. Po powrocie do domu jestem wygadana wręcz na zapas ;-) Mój urlop zaczyna się za 4 dni! W niedzielę przez cały czas - zupełnie bezwiednie - wyobrażałam sobie, że za tydzień o tej porze będę w zupełnie innym miejscu, bez codziennych obowiązków.
Reply
Agnieszka
8/9/2016 01:21:07
To zyczę cudownego urlopu! takiego... slow!... :)
Reply
Julia
8/11/2016 07:39:43
Znam ten stan :)
Reply
Agnieszka
8/11/2016 10:17:02
Własnie, net niestety, nie jest naszym sprzymierzencem :) tez staram sie ograniczać jego udział w moim zyciu... choc troszeczkę... :)
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|