![]() ![]() Czasami lubię sobie popsycholożyć na własny użytek. Według mojej osobistej teorii spiskowej jestem typem depresyjno-maniakalnym - z ogromnym, niebywale sugestywnym wskazaniem na maniakalne uprawianie radości i optymizmu. Czasami jednak słonce chowa się za chmurami. Pogoda, zwłaszcza ostatnio w Belgii bywa kapryśna. Staję wówczas wobec negatywnych emocji, które chcą przejąć kontrolę nad moim życiem. Pół biedy, gdy rozpoznam je bez trudu i nazwę po imieniu. Jak w Wielki Piątek, gdy umarła nadzieja, bo zidentyfikowano zwłoki naszej rodaczki, jednej z ofiar zamachu w brukselskim metrze. Jak wówczas gdy z drżącym sercem wybierałam numer do syna wiedząc, ze dwie ulice od jego szkoły odbyła się strzelanina i obława na jednego z zamachowców. Jak wtedy, gdy słucham jak moi belgijscy sąsiedzi coraz cześciej godzą się z zastaną sytuacją i uważają, że nie ma ratunku dla Europy. Beznamiętnie pocieszają się, że nie będzie ich na świecie gdy TO nastąpi. Gdy do nauczyciela w Antwerpii puka policja, ponieważ zamieścił w internecie filmik pokazujący, jak arabscy uczniowie wiwatują i cieszą się na wieść o zamachach w Brukseli. W takich chwilach ręka zaciska się bezsilnie w pięść. Ale te emocje, choć negatywne, nie są dla mnie najstraszniejsze. Znam ich podłoże , genezę , przebieg. Wiem, co jest ich przyczyną i wiem, ze nie bedą trwać wiecznie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Mierzę się z nimi i daję sobie do nich prawo. Do złości, przerażenia, strachu, zaciętości.
Wydaje mi się, że sporo wiem na temat emocji, jak na Bardzo Emocjonalną Blondynkę przystało. Pracuję nad nimi od lat, by mną nie zawładnęły. Niestety. Są tereny mojej duszy, gdzie nie lubię się zapuszczać. To teren prywatny. Nawet sobie samej zabraniam tam wstępu przed obawą, że odkryję prawdziwe przyczyny niektórych moich emocji. Wolę siebie okłamywać, że co innego jest ich powodem... Tak. Nie jestem święta. Czasami rodzą się we mnie uczucia, o posiadanie których bym siebie nie podejrzewała. Podobnie jak i Ty miewam gorsze dni. We mnie czasami też kiełkuje ziarenko zazdrości, zalewa fala strachu, nieuzasadnionej zdawałoby się złości , smutku, żalu. Tłumię tlące się we mnie ogniska nienawiści i jestem zakłopotana faktem ich istnienia. Wiem, że to ten moment gdy muszę zmierzyć się z prawdą o sobie. Boję się, a jednak muszę odwiedzić najciemniejsze strony mojej osobowości i spojrzeć sobie samej głęboko w serce. Z trudem otwieram zerdzewiałą bramę zapuszczonego ogrodu niezidentyfikowanych emocji. Na bramie napis. Teren prywatny. Czuję się jak złodziej. Nie chcę znać prawdziwego źródła moich kłopotliwych uczuć. Ale muszę zmierzyć się z tą wiedzą Rozpracować je w sobie i zrozumieć. A może tylko zaakceptować ? Przedzieram się przez chwasty fałszywych, wygodnych dla mnie wytłumaczeń. Muszę dotrzeć do ich źrodła! Nie rozumiem ich, ale wiem, że chcą coś przede mną ukryć. Prawdę. Zasłaniam się nimi jak wygodną tarczą, bo prawda - może uwierać. Mój teren prywatny, sekretny ogród istnieje naprawdę. Odkąd nabrał dla mnie realnych, fizycznych kształtów, spędzam tam coraz więcej czasu. To "straszny las" wokół Kortenbergu. Tag go nazywam, choć tak naprawdę to bardzo urocze, miejsce. Tam rozprawiam się z osobistymi emocjami. W ostatnim czasie nagromadziło się ich naprawdę dużo. A najbardziej bezradne i destrukcyjne to te związane z zamachami terrorystycznymi w Brukseli, choć na początku wydawało mi się, że potrafię sobie z nimi radzić, że sa jednoznaczne. Ale nie brakuje też moich małych osobistych uprzedzeń, złośliwości, ciosów, które instynktownie zadaję zanim zdam sobie sprawę dlaczego to robię. Las w Kortenbergu. Moja świątynia dumania i chwila prawdy o mnie samej. Każdy powinien mieć takie miejsce. Opowiedz mi o swoim. Nie bój się konfrontacji z nierozpoznanymi emocjami, tylko na początku jest strasznie. Nieznane, a zwłaszcza nieznane o nas samych przeraża: odkrycie prawdy może rozwalić na łopatki i zburzyć misternie budowany wizerunek. Tak więc łażę po tym moim flamandzkim lesie, oswajam się z emocjami, konfrontuję je i zadaję do upadłego pytanie: dlaczego? Aż dochodzę do sedna siebie. Gdy sobie z nimi nie radzisz, pomyśl, że nie trwają wiecznie. Gdy sobie to uświadomiłam, przestałam przed nimi uciekać. Wiem, że miną. Po prostu rozprawiam się z nimi bez świadków, w cztery oczy. I już się ich nie wstydzę, wyrażają tylko stan mojej duszy w danej chwili. Nie jestem taka zła jak one. Mądrzejsza i promienniejsza wracam z mego kortenberskiego lasu do życia. Uśmiecham się, wysyłając do Ciebie wiadomość:"Dobrze, że jesteś.", sięgam po książkę, zjadam tabliczkę czekolady, wsiadam na rower lub spotykam się z przyjaciółmi. To "przyśpieszacze" powrotu do prawidłowego stanu duszy i umysłu. Bo przecież nie da się uciec od życia, póki trwa. Nie daj się wytrącić z równowagi. Żyj!
19 Comments
Kochanie, właśnie widzisz... myslę, że ostatnio całą Europa jest przerażona. teraz chyba dociera do mnie, jak czuli się ludzie w przededniu wojny... nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak ludzie mogli PRZECZUWAĆ. teraz wiem. i nie jest mi z tą wiedzą dobrze. ale jesteśmy razem. i razem nas już pewnie nie będzie WTEDY, tak jak mówisz...
Reply
Ela
3/29/2016 16:14:40
Znalazłam Cię, dzięki Fb. Wszyscy jesteśmy przerażeni tym co się dzieje, aż się boję jak to będzie w Krakowie na spotkaniu z Papieżem.
Reply
Też o tym nieraz myslę, przeciez tam bedzie taki spęd ludzi. Nastały czasy, że człowiek nie jest pewien dnia, ani godziny, a może zawsze takie były, tylko szczęśliwie omijaly nas swiatowe niepokoje... w każdym razie zmieniły się charaktery współczesnych wojen. Pozdrawiam, cieszę się, że mnie znalazłaś.
Reply
Antoni Relski
3/30/2016 13:58:47
Wszędzie pachnie nowością
Reply
Przezywamy to również tutaj, ale nie wolno poddawać się strachowi. Mamy śmierć wpisaną w nasze życie i jej nie unikniemy, a czy to będzie z powodu raka, zawału, innej choroby, wypadku czy zamachu - to nie od nas zależy. Trzeba być zawsze przygotowanym , a z życia korzystać , lecz z umiarem . Pozdrawiam, Tomasz
Reply
Każdy ma swoje słabości, a emocje, choćbyśmy nie wiem, jak się starali, często są silniejsze od nas. Tak już jest i chociaż rozum podpowiada, to serce swoje wie... :)
Reply
Ja , mam taki swój las spokoju w Siemiatyczach :) w Brukseli tez miałam ale po tych przykrych zdarzeniach ostatnich spokój tam jest dla mnie odebrany ... Ale widzę ze nie tylko we mnie jeszcze emocje siedzą po tych atakach ... Tez chce wierzyć w to , ze kiedyś spokój nastanie ale to raczej jest nie możliwe nie znamy dnia miejsca ani godziny kiedy znowu uderza kiedy nastąpi kolejny atak ja stawiam na czerwiec -Francja Rozgrywki Euro 2016 ale mam nadzieje ze do tego nie dojdzie ...
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|