Rok jak co roku - prawie zatoczył koło. PRAWIE, bo u nas na Podlasiu, czas biegnie dwutorowo. Jednym z przywilejów trudnego życia na kresach jest podwójne świętowanie. U nas Dzieciątko rodzi się dwa razy. Podczas, gdy jedni (katolicy) świętują Trzech Króli, drudzy (prawosławni) zasiadają do świątecznej wieczerzy. Gdy dla wielu przebrzmiały już dźwięki kolęd, ich sąsiedzi wypatrują dopiero pierwszej gwiazdki na niebie... Bo to jest Podlasie właśnie. Ale bohater pamiętnego wydarzenia nie ma lekko w te dni... Uczeni w piśmie rozkładają beznamiętnie tajemnicę Jego narodzin na czynniki pierwsze stawiając setki pytań i szukając na nie desperacko odpowiedzi. I oto wiemy, że narodził się nie w grudniu lecz na przełomie marca i kwietnia. Że to nie byli królowie, lecz magowie. Z całą pewnością było ich więcej niż jeden. Ale nie wiadomo czy trzech. Że prowadziła ich gwiazda. Supernowa. To szczegółowo opisali już Chińczycy. Ale czy rodzice pochodzili z Nazaretu?... Fakty, fakty, fakty. Wątpliwości, wątpliwości, wątpliwości. I choć współcześni prorocy zapowiadają zmierzch tradycji, przytaczają argumenty na jego "nieistnienie", Ono się z mądrych tego świata śmieje. Choć na czynniki pierwsze rozkłada się datę narodzenia, okoliczności (nauka ma swoje święte prawa), podważa się jego boskość, tworzy się nowe teorie, bojkotuje (Fuck Christmas) - Ono się nie lęka o swoją przyszłość. Nie pierwszy raz próbuje się zagonić Je do podziemia. Przeżyło czasy Rewolucji Francuskiej, (gdy nie było można publicznie świętować Jego narodzin), dyktatur, beznadziei i wojen, wyrzucania choinek z przestrzeni publicznej. Przeżyje również czasy Wielkiego Relatywizmu, gdy słowa zatracają swoje pierwotne znaczenie, gdy dzieciobójczynie i matkobójcy stają się celebrytami... Gdy często czarne znaczy białe i odwrotnie. Dziecko - pomost dla wierzących i niewierzących. Zwalczane od kiedy przyszło na świat, najbardziej dla niektórych kłopotliwe Dziecko świata, nieustannie ten świat ocala. Indywidualnie, w sercach wielu z nas. Dlatego nie martwmy się o Niego. Ono sobie bez nas poradzi. My bez niego - nie zawsze. Każdy z nas przeżywa Boże Narodzenie po swojemu. Podczas tej jedynej w roku nocy wszystko widzisz jaskrawiej, czujesz dotkliwiej. Ta noc jest jak soczewka...
Zabrakło kogoś po raz pierwszy przy wigilijnym stole?...Uczysz się oswajać pustkę? To trudna sztuka. A może są to najpiękniejsze święta w Twoim życiu? Zaszła zmiana w Twoim widzeniu świata. Pojawił się ktoś nowy w Waszym domu. Z uśmiechem na twarzy wsłuchujesz się w delikatny jak pajęczyna oddech. Ktoś miał farta, wygrał życie. Ktoś przełyka smak porażki... Rozsypał się domek z kart mozolnie budowany? Ech, nieroztropnie wzniosłeś go na piasku. Następnym razem będziesz bardziej uważny. A spójrz na niego! Smakuje dorosłości jak pierwszych zielonych, cierpkich jabłek z sadu. Zachłystuje się ich smakiem. Nawet nabite guzy nie bolą - nieodłączna część nabywania doświadczenia... A Ty przyjacielu? Poległeś. Wstałeś. Walczysz. Zwyciężasz. Przewracasz kartkę. Słuchajcie, ja wierzę, że za każdym razem ta Noc Cudów stanowi początek czegoś dobrego: ratuje niejedną miłość, przywraca wiarę w ludzi, umacnia nadzieją, dodaje skrzydeł, przywraca znaczenie słowom. Życzę Wam i sobie odwagi nazywania rzeczy po imieniu. Niech "tak" znaczy "tak", a "nie" znaczy "nie". Niech stanie się normalność. Bez tego przerostu formy nad treścią w każdej dziedzinie. Niech cały 2017 rok należy do każdego z nas! I obyśmy mieli tylko takie problemy jak ten, że po raz kolejny posadzono nas przy świątecznym stole koło głuchawej cioci z Ciechocinka i musimy po raz enty wysłuchać historii jej życia, z uprzejmym wyrazem twarzy, podczas, gdy historię tę znamy na pamięć w całości i na wyrywki. Tylko takich problemów wam życzę... Post na bazie archiwalnego wpisu na blogu: laviolettee.blogspot.com
1 Comment
|
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|