Było tak...Najpierw, tuż po Nowym Roku Anno Domini 2017 dopadła nas grypa. Prawda jest taka, że organizmy wycięczone niedobrym traktowaniem, zbuntowały się i odmówiły współpracy. Na całej linii. I to nie jakieś tam trzy dni, tydzień przeziębienia. One wiedziały, że jesteśmy niereformowalni i takie drobne wyłączenia z obiegu na nic się wcześniej nie zdawały, niczego nie nauczyły. Tym razem lekcja miała być bardzo poważna i dotkliwa, by wreszcie człowiek coś z tego zrozumiał i zatroszczył się o to co najważniejsze. O siebie. Świat zasypało białym puchem, który z lekka odciął nas od życia. Terminy przestały gonić, a kalendarze pękać od nadmiaru planów. Powróciliśmy do bazowych spraw. Roztańczona karuzela zatrzymała się i nagle poczuliśmy się dziwnie wolni. Taki stan nigdy wcześniej nie był naszym udziałem. - A może my już umarliśmy - przestraszyłam się i poprosiłam męża by mnie uszczypnął. Ale nie, żyłam dalej i to całkiem namacalnie. Na ile mi sił starczało gotowałam najprostsze, z prostych potraw. Czasami szwagier lub tata - jedyne łączniki ze światem podrzucali nam świeże bułki i masło z rana. Dopóki sami nie zachorowali. Gadałam z kwiatami i przyzwyczajałam się do własnego odbicia w lustrze, które od trzech tygodni nie nosiło śladu makijażu. Dogadzaliśmy sobie z mężem nawzajem i pomyślałam wtedy, że chciałabym by tak wyglądała moja starość. Dokładnie tak. W zasypanym śniegiem domku w głębi podwórka, z gadaniem do kwiatów i przytulaniem psów, czytaniem, spaniem i "nic nie musieniem". Gdy skazani tylko na wzajemną obecność - zaczynamy ze zdumieniem odkrywać głęboką interakcję dwojga zafascynowanych sobą dusz. A chodzenie koło siebie w codziennej krzątaninie nabiera znamion rodzącego się flirtu. A gdy skończyły się zapasy do ostatniej kromki chleba, butelki mleka, ja - jako silniejsze ogniwo podczas tego pomoru grypy osiodłałam konie, czytaj: odpaliłam samochód i pojechałam do pobliskiego miasteczka do najbliższego sklepu po prowiant. Czułam się jak pionier, jadący setki mil do najbliższego miasta by zaopatrzyć się w żywność i proch. Jak cenne są takie doświadczenia! Dają zarozumialcom pstryczka w nos. My wyciągnęliśmy z tej lekcji co najmniej trzy wnioski: 1) Świat się doskonale obywa bez nas. 2) Człowiek potrzebuje naprawdę minimum by godnie przeżyć. 3) Niemoc ciała jest trudną do przeskoczenia przeszkodą, dlatego należy mu się ta odrobina dobrego traktowania. Nasz syn, który zawsze palił się do samodzielnego życia, miał okazję go skosztować w Brukseli, podczas naszej przedłużąjącej się chorobie w Polsce. Być sobie sterem, wiosłem i okrętem. On też się czegoś nauczył. Radził sobie dobrze, ale po naszym powrocie powiedział w zadumie:
- Wiesz mamo, nie wiedziałem, że życie tyle kosztuje! Nie zdawałem sobie z tego sprawy. I że wymaga tyle dobrej logistyki. Nie wszystko, czego potrzebujesz znajdziesz w jednym sklepie. Poza tym, kupisz za mało pieczywa - głodujesz, kupisz za dużo - zczerstwieje. Fakt, w kącie w kuchni wisiała reklamówka pełna suchego chleba. Apetyt, z jakim pałaszował bez wybrzydzania przygotowany przeze mnie obiad, kazał mi się domyślać, że podczas mojej nieobecności, w jego menu niepoślednią rolę stanowiły szybkie pizze - gotowce z pobliskiego sklepu. Uśmiechnęłam się tylko.
10 Comments
Joanna
1/19/2017 00:27:31
Czasem odbywamy całkiem nieoczekiwanie lekcję życia.....Bądźcie zdrowi!!!
Reply
Aga
1/19/2017 20:01:05
dziękujemy, dochodzimy do siebie :) te nieoczekiwane lekcje sa najbardziej skuteczne :)
Reply
Stokrotka
1/19/2017 04:27:31
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Reply
Aga
1/19/2017 20:02:31
Mądrze prawisz moja kochana Stokrotko, do zobaczenia niebawem :)
Reply
1/19/2017 09:19:22
Życzę zdrowia. Grypa to poważna choroba. Pozdrawiam - Margot :)
Reply
Aga
1/19/2017 20:24:02
Dzięki , już się dźwigamy! :)
Reply
Te nowe doświadczenia w chorobie (na którą wpływu nie mamy) nie tylko uczą, ale i zmieniają podejście do pewnych spraw, które wydają się oczywiste. Cały czas wydaje się nam, że jesteśmy przygotowani na trudy życia, a potem zwyczajne przeziębienie uświadamia, jak niełatwo znieść dolegliwości. A i syn zdobył wiedzę z zakresu samodzielności. Zawsze tak przekuwasz niedobre sytuacje w pozytywy?
Reply
Leave a Reply. |
La VioletteArchiwalne posty dostępne na starym blogu. Archives
September 2020
|